Z
punktu widzenia Roz
Obudziłam się w
nocy z ogromnym bólem głowy. Moim atutem było to, że szybko trzeźwiałam, lecz
miałam wtedy szalone myśli. Chciałam podnieś głowę, lecz czyjeś ręce mocniej
zacisnęły się na moim pasie. Damon wtulił się we mnie niczym 2 latka w misia.
Pocałowałam go w czoło i lekko wyswobodziłam się z jego uścisku. Wampir warknął
coś przez sen i odwrócił się w drugą stronę. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam, na paluszkach
podchodząc do szafy. Lekko skrzypnęła jednak nie na tyle by obudzić zmęczonego
chłopaka. Wyjęłam z niej komplet ciuchów i niezapalając światła poszłam się
ogarnąć. Ubrałam to:
Udałam się do
salonu. Miałam ochotę coś zrobić, ale to było głupie. Przeczesywałam wszystkie
rzeczy w poszukiwaniu tej głupiej skrzynki. Musiałam dowiedzieć się, czego chce
ode mnie ten przydupas. A najlepiej szukać tego u podstaw tej sprawy. W końcu
ją znalazłam. Leżała samotnie za stertą książek. Już miałam ją ściągnąć, gdy
zahaczyłam 1 z tomów, który upadł z hukiem
-cholera-
wyszeptałam. Zaczęłam przeszukiwać ją przeszukiwać, aż w końcu go znalazłam. Ujęłam
naszyjnik z delikatnością.
-po, co ci on-
usłyszałam zimny ton za sobą
-Damon, już nie
śpisz- uśmiechnęłam się sztucznie
-jak widać. Powtórzę
pytanie. Po co ci on?- Odpowiedział głosem wypranym z uczuć. Czułam, że był na
mnie wściekły, ale nie chciał tego okazać.
-no, bo ja… tak
tylko chciałam go zobaczyć- dalej kontynuowałam tą maskaradę
-nie wierzę ci-
zmaterializowała się przy mnie. ujął moją twarz w dłonie, a jego lazurowe oczy
przeszywały mnie aż do środka duszy- Roz, powiedz mi proszę co kombinujesz
-muszę się z nią
skontaktować
-oszalałaś! Nawet
o tym nie myśl!- Zaczął na mnie wrzeszczeć
-ale to jedyne
wyjście- rzuciłam z łzami w oczach
-mam to gdzieś!
Zabieraj swój tyłek do pokoju albo sam cie tam zaniosę- złapał mnie za
nadgarstek. Zaczęłam się z nim szarpać. Nie miałam szans, w końcu on był
silniejszy. Odrzucił mnie tak, że upadłam na kanapę. Nigdy go jeszcze nie widziałam
w takim stanie.
-ale Damon-
łkałam. Podszedł do barku i zaczął nalewać sobie whisky. Postanowiłam
wykorzystać tą chwilę i się ulotnić.
-nawet się nie
warz, bo połamie ci obie nogi- opadłam z powrotem na sofę. Wiedziałam, że nie
żartuje.
-ale ja muszę, jeśli coś wam grozi to…
-nic nie musisz do
cholery! Nic! I przestań się zachowywać jak Elena. Jak coś nam grozi to chyba
lepiej jakbyśmy byli gotowi do akcji, a nie cały czas się zamartwiali, co ci odbije?!
Więc siedź na dupie, bo przykuje cię do jakiegoś krzesła łańcuchami,
zrozumiano!
-t..tak-
przytaknęłam ze spuszczoną głową. Byłam przerażona jego zachowaniem, niemal
cała drżałam.
-uspokoisz się!- Ryknął
-przecież jestem
spokojna!- Rzuciłam ze łzami
-to uspokój swoje serce,
bo mnie to irytuje!
-nie jestem
cudotwórcą do cholery! Trzeba był nie doprowadzać mnie do takiego stanu!- Ukryłam
twarz dłoniach. Chłopak westchnął i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego.
-przepraszam.
Niechciałem cię przestraszyć- szepnął ze skruchą
-wiem. Ja… ja po
prostu… ech Pójdę po coś do picia- wstałam. Nie odpuszczę tak łatwo. Zaczęłam
szperać po Sawkach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz