playlista

09 lipca 2012

część 26


                           Z punktu widzenia Roz

Obudziłam się w nocy z ogromnym bólem głowy. Moim atutem było to, że szybko trzeźwiałam, lecz miałam wtedy szalone myśli. Chciałam podnieś głowę, lecz czyjeś ręce mocniej zacisnęły się na moim pasie. Damon wtulił się we mnie niczym 2 latka w misia. Pocałowałam go w czoło i lekko wyswobodziłam się z jego uścisku. Wampir warknął coś przez sen i odwrócił się w drugą stronę. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam, na paluszkach podchodząc do szafy. Lekko skrzypnęła jednak nie na tyle by obudzić zmęczonego chłopaka. Wyjęłam z niej komplet ciuchów i niezapalając światła poszłam się ogarnąć. Ubrałam to:

Udałam się do salonu. Miałam ochotę coś zrobić, ale to było głupie. Przeczesywałam wszystkie rzeczy w poszukiwaniu tej głupiej skrzynki. Musiałam dowiedzieć się, czego chce ode mnie ten przydupas. A najlepiej szukać tego u podstaw tej sprawy. W końcu ją znalazłam. Leżała samotnie za stertą książek. Już miałam ją ściągnąć, gdy zahaczyłam 1 z tomów, który upadł z hukiem

-cholera- wyszeptałam. Zaczęłam przeszukiwać ją przeszukiwać, aż w końcu go znalazłam. Ujęłam naszyjnik z delikatnością.

-po, co ci on- usłyszałam zimny ton za sobą

-Damon, już nie śpisz- uśmiechnęłam się sztucznie

-jak widać. Powtórzę pytanie. Po co ci on?- Odpowiedział głosem wypranym z uczuć. Czułam, że był na mnie wściekły, ale nie chciał tego okazać.

-no, bo ja… tak tylko chciałam go zobaczyć- dalej kontynuowałam tą maskaradę

-nie wierzę ci- zmaterializowała się przy mnie. ujął moją twarz w dłonie, a jego lazurowe oczy przeszywały mnie aż do środka duszy- Roz, powiedz mi proszę co kombinujesz

-muszę się z nią skontaktować

-oszalałaś! Nawet o tym nie myśl!- Zaczął na mnie wrzeszczeć

-ale to jedyne wyjście- rzuciłam z łzami w oczach

-mam to gdzieś! Zabieraj swój tyłek do pokoju albo sam cie tam zaniosę- złapał mnie za nadgarstek. Zaczęłam się z nim szarpać. Nie miałam szans, w końcu on był silniejszy. Odrzucił mnie tak, że upadłam na kanapę. Nigdy go jeszcze nie widziałam w takim stanie.

-ale Damon- łkałam. Podszedł do barku i zaczął nalewać sobie whisky. Postanowiłam wykorzystać tą chwilę i się ulotnić.

-nawet się nie warz, bo połamie ci obie nogi- opadłam z powrotem na sofę. Wiedziałam, że nie żartuje.

-ale ja muszę, jeśli coś wam grozi to…    

-nic nie musisz do cholery! Nic! I przestań się zachowywać jak Elena. Jak coś nam grozi to chyba lepiej jakbyśmy byli gotowi do akcji, a nie cały czas się zamartwiali, co ci odbije?! Więc siedź na dupie, bo przykuje cię do jakiegoś krzesła łańcuchami, zrozumiano!

-t..tak- przytaknęłam ze spuszczoną głową. Byłam przerażona jego zachowaniem, niemal cała drżałam.

-uspokoisz się!- Ryknął

-przecież jestem spokojna!- Rzuciłam ze łzami

-to uspokój swoje serce, bo mnie to irytuje!

-nie jestem cudotwórcą do cholery! Trzeba był nie doprowadzać mnie do takiego stanu!- Ukryłam twarz dłoniach. Chłopak westchnął i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego.

-przepraszam. Niechciałem cię przestraszyć- szepnął ze skruchą

-wiem. Ja… ja po prostu… ech Pójdę po coś do picia- wstałam. Nie odpuszczę tak łatwo. Zaczęłam szperać po Sawkach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz