playlista

09 lipca 2012

część 27


-czego szukasz- zawołał z drugiego pokoju

-kawy

-2 szafka po lewo

-dzięki-, ale nie tego szukałam. Znalazłam je. Wzięłam 2 strzykawki z Werbeną oraz nuż i ukryłam w torebce. Wkroczyłam do pokoju ze szklanką wody.

-i, co z tą kawą- spytał z uśmiechem. Nic nie podejrzewał. Świetnie.

-odechciało mi się- postawiłam wodę na stoliku i objęłam go, przedtem wyciągając 1 ze strzykawek- przepraszam i żałuję

-ale, czego skarbie- pocałowałam go w usta. Stanowczą, lecz delikatnie wbiłam ją mu w plecy. Jego krzyk zniknął w moich ustach. W końcu nie mogłam pozwolić by Stefan się o czymś dowiedział. Jego źrenice pomniejszyły się z bólu. Pomogłam mu się delikatnie położyć, jednocześnie rozcierając miejsce ukłucia.- za co?

-zrozum mnie kotku. Ja po prostu muszę tam iść. I nawet ty mnie przed tym nie powstrzymasz- szeptam. Jego oczy zaczęły się zamykać pod wpływem trucizny- przepraszam, że sprawiam ci cierpienie, ja nie chciałam by tak to wyszło

-ale zdajesz sobie sprawę ze za jakieś 3 godziny się obudzę i cię znajdę

-tak i dlatego mam to- pokazałam mu drugą dawkę.

-Roz błagam, nie rób mi tego

-przykro mi- spojrzałam ze współczuciem. Tym razem muszę działać szybciej, bo jeszcze zawoła Stefa. Odchyliłam mu delikatnie szyję, opierał się, ale był za słaby. Wbiłam mu ją powoli i delikatnie. Starłam się mu tego jak najbardziej oszczędzić. Głowa chłopak opadła bezwładnie na poduszkę. Jego ciało przebiegły jeszcze 3 spazmy wywołane rozprowadzaniem się Werbeny po organizmie. Gdy spojrzał się na mnie tymi swoimi dużymi oczami, serce mi stanęło. Pocałowałam go delikatnie nie chcąc zrobić mu większej krzywdy-będzie dobrze. Na początku poboli, ale za chwalę stracisz przytomność, więc…

-R… Roz… błagam… n.. ni… nie idź tam- wyjąkał

-nic mi nie będzie. Obiecuję- wybiegłam zakładając trampki

                                 ***

Pierwszym miejscem, jakie przyszło mi do głowy był wodospad. Powietrze było nawet ciepłe. Na moje szczęście. Przystanęłam nad wodospadem zaczęłam głośno dyszeć. Gdy już odetchnęłam wyciągnęłam naszyjnik z torebki, a moje myśli skupiłam na Elizabeth

-proszę, proszę, proszę

-nie proś to dziwnie brzmi w moich ustach. Co chcesz- powiedziała postać za mną, elegancko siedząca na kamieniu. Wyglądała tak jak ostatnio.

-mam parę pytań- odpowiedziałam

-to pytaj- uśmiechnęła się

-co cię łączyło z Maxem?

-nie no, tylko nie to.  Zawsze był tylko wkurzającym debilem…, ale lubiłam go. Jak już się pewnie domyśliłaś dla mnie liczył się tylko Nikolaus.

-chwila, to, czemu Max tak mnie nienawidzi?

-wyciągasz pochopne wnioski, on tylko stara ci się pomóc

-ale…

-zamknij się i słuchaj! Maxi jest i był nieudacznikiem i tyle. Klaus kazał mu cię sprowadzić. Rose w twoim życiu nie ma przypadków. Zrozum to w końcu! Wszystko było zaplanowane. Śmierć twoich rodziców też! Umarli tylko po to byś ty mogła przybyć do Mistic

-co?

-to Roz. Właśnie to! Klaus nigdy nie miał kontroli nad wilkołakami. I to właśnie my mieliśmy mu ją załatwić.

-ale jak?- Zaczęłam szlochać

-nie płacz do cholery, łzy do oznaka słabości a ty nie możesz być słaba. Ja byłam i zobacz jak to się dla mnie skończyło. Gdybym wtedy nie rozczuliła się nad Damonem i nie chciała poznać moich potomków to bym pewnie nadal żyła. Nik sprowadził tu dla ciebie sforę. Teraz wystarczy, że się do niej udasz, a on się tobą zajmie.

-ale j…

-przestaniesz z tym, ale?! Po prostu zmieni cię w hybrydę i tyle. Reszty dowiesz się z czasem.

-kim jest ta sfora

-Jared, Michael, Emy, Lori. Coś ci to mówi?- Spytała drwiącą

-co! Ale czemu akurat oni?!- Upadłam na kolana. Nagle zamarłam-, czyli Alex

-tak. Myślisz, że czemu wtedy wyszedł z tego budynku? Bo musiał. Czemu zabrał cie do siebie? Bo musiał. Ale później ten dureń się w tobie zakochał i spieprzył cały plan. A Klaus Nielubi jak Ktoś ignoruje jego rozkazy. Sam podpisał na siebie wyrok śmierci

-jak odejdę, co się stanie z Damonem

1 komentarz: