playlista

23 lutego 2013

księga 2 rozdział 16-,,tylko godzina''


                                ***
Po chwili znaleźliśmy się już w jego sypialni. Zostałam brutalnie rzucona na łóżko, mogąc tylko patrzeć jak wampir przechodzi do łazienki. Gdybyś wiedział, gdybyś tylko wiedział. Ukryłam twarz w poduszki, układając twarz w niemym krzyku. Po moim policzku spłynęła łza naznaczając go mokrą ścieżką, ścieżką bólu, w którą nie długo wkroczę.
-kurwa Roz przestań się nad sobą użalać, masz tak mało czasu a ty się rozklejasz. Ktoś taki jak ty powinien się zabeczeć na śmierć- szepnęłam sama do siebie lekko się uśmiechając. Skuliłam się w pozycji embrionalnej i… zasnęłam
                        ***
Poczułam jak coś mokrego muska moje łopatki, by po chwili przez ową rzecz przedarły się usta wampira.
-Damon wysuszenie włosów nie boli- odwróciłam się do niego przodem
-przebranie się do snu także Rozlinko
-mam na imię Rozalin i chuj cię obchodzi, w czym śpię- wstałam z łóżka celowo spowalniając ruchy. Pomimo że był pijany, miał rację. Zsunęłam z siebie ciuchy wskakując pod kołdrę. Koronkowa bielizna była przeciwieństwem ciepełka. Damon przysunął się do mnie na tyle blisko by nasze ciała stykały się całkowicie- Damon już ci mówiłam że…
-csii- wymruczał mi w usta, by po chwili złożyć na nich namiętny, wręcz brutalny pocałunek. Chciałam się wyrwać jednak palce niebieskookiego zacisnęły się na moich nadgarstkach- w tym mi się bardziej podobasz
-yhm- tylko na tyle było mnie stać ponieważ każde słowo mogło być ,,tym’’ słowem. Tym które mogło zaważyć na moim życiu. Gdy tylko uwolniłam ręce ponowiłam próbę odsunięcia się, ale i tym razem moje nadzieje okazały się złudne. Co więcej szatyn zaczął krążyć opuszkami po mojej krtani- co ty…
-skoro nie chcesz tego, to może uszczęśliwisz mnie w inny sposób?- mruknął przybliżając twarz do mojego obojczyka oplatając skórę ciepłym oddechem
-Damon jesteś pijany i…
-i co?- przerwał sunąc językiem po mojej drżącej skórze- czy to w czymś przeszkadza?
-Damon błagam nie. Ty, ty nie jesteś teraz świadom swoich czynów to… to będzie bolało. Przecież wiesz ze jestem teraz tylko człowiekiem. Damon
- będę delikatny- znów ten niby niewinny gest który przeprawiał mnie o palpitacje. Byłam bezradna niczym myszka w ramionach lwa. Zacisnęłam ręce na jego rękawach czekając na nieuniknione. Poczułam szelest, usłyszałam warknięcie i… i poczułam ból. Wygięłam się lekko w drugą stronę, przez co zostałam przyciśnięta jeszcze mocniej do torsu niebieskookiego. Wampir wcale nie był delikatny…
                            ***
Gdy tylko wampir się ode mnie oderwał, wstałam i w przypływie adrenaliny zaczęłam uciekać. Dopiero po chwili dotarło do mnie jaka byłam głupia. Dominujący silny łowca i spłoszona, słaba ofiara. Po prostu warunki wymarzone by niczego nie świadomy wampir zamienił się w bestie idealną. Już nie miałam wyboru. Trzasnęłam drzwiami i wybiegłam w las zarzucając na siebie pierwszą lepszą koszule. Kurwa, czemu tym razem Stefan się nie zjawił, czemu akurat nie teraz!
                           ***
Biegłam co chwilę popychana przez ostre gałęzie. Już dawno mogłam sobie odpuścić tą ,,pogoń’’ bo i tak bym ją przegrała, ale demoniczny śmiech wampira dobiegający z ciemności chwilowo mnie napędzał. Mam dość. Przepraszam Lilith ale z naszej umowy nici. Osunęłam się plecami po drzewie łkając cicho w kolana. Poczułam dłonie wampira podnoszącego mnie za nadgarstek
-co jest, już nie uciekamy- zadrwił i pociągnął moją rękę wyżej, tak że już nie dotykałam ziemi- no powiedz coś!
-jakbyś mnie nie ugryzła uciekałabym dalej
-ach tak, no trudno. Czas odebrać swoja nagrodę- oblizał wargi. A więc tak wygląda potwór owładnięty instynktami. Zdecydowanie nie potrzebowałam tego widoku do życia. Jego usta po raz drugi się nade mną pochyliły. W odruchu zaczęłam machać leciutko rękami by go odepchnąć. Nagle szatyn odskoczył łapiąc się z sykiem za poparzoną dłoń- co ty…
-nie ona tylko ja- zobaczyłam moją wybawicielkę, chociaż jakby się głębiej zastanowić to już wolałam Damona. Ognistooka bez skrupułów rzuciła moim chłopakiem o drzewo, na co te zatrzęsło się lekko. Co ona tu… i jak do cholery?!- co jest dla ciebie o wiele, wiele gorsze kochasiu
-Roz kto to je…- jednak nie dane mu było dokończyć bo moja, niegdyś wewnętrzna demonica zacisnęła palce na jego szyi z szaleńczym śmiechem. Co jak co, ale akurat ona była niebezpieczna dla środowiska. Jego oczy przybrały naturalna barwę zwężając lekko źrenice
-zostaw go!- podcięłam dziewczynę tak ze cała nasza trójka upadła na ziemie
-przestań się tak szarpać idiotko!- z niezwykłą dla niej delikatnością postawiła mnie na nogi
-co ty sobie kurwa myślisz!- zaczęłam się szarpać, jednak dziewczyna nieubłaganie trzymała mnie dalej czekając aż się nie uspokoję- puść mnie puść!
-uspokój swój napad padaczki! A puszcze cię dopiero jak zaczniesz się wywiązywać z umowy
-ja- nagle oklapłam- dobrze ile mam czasu?
-godzinę… dobra będę mił… zdatna do wytrzymania. Masz półtorej godziny, zaszalej- uśmiechnęła się do mnie drwiąco- wiesz co robić
-dobrze
                       ***
-Roz czy, czy to była…?- odpuścił sobie słowa i nadzwyczajnej zamknął mnie w swoich ramionach. W ciepłych, przyjaznych, silny ramionach Mojego Damona- i o jaką umowę chodziło?
-kocham cie wiesz?- rzuciłam się na jego szyję całując namiętnie. Zdezorientowany chłopak już chciał przerwać ten moment, jednak moja ręka sunąca po jego torsie nie pozwoliła mu na to
                        ,,Tylko godzina’’
Wyciągnęłam komórkę z jego kieszeni przerywając pocałunek, co nie spodobało się już rozochoconemu mężczyźnie, bo zaczął zmysłowo sunąć ustami po moim policzku
                     Przygotuj mi jak najwięcej kasy na                                                                         za godzinę. Nie pytaj o nic po prostu mi zaufaj. Niewiedza jest dla was w tym momencie jedyną szansą
                                                          Wyślij
 Po chwili:          ok.
-Roz czy coś się…
-nie, wracajmy do tego, co zaczęliśmy-przygryzłam płatek jego ucha pozbywając się koszuli
-mój słodki aniele- wymruczał mocując się z moim zapięciem od stanika- tak już będzie zawsze
-zawsze, to duże słowo
-wiem, a mylę się?
-a może zamiast tego powiedzmy, oby zawsze tak było?
-Roz, o co ci ch…
-ech zostawmy ten temat. Teraz to nie ważne- pozbyliśmy się reszty ubrań
                           ***



Przepraszam po prostu cały świat stracił dla mnie sens, i dopiero niedawno zaczęłam odbijać się od dna. Już zaczęłam pisać NN więc dzisiaj na pewno się pojawi...ale sama nie wiem jak mój nastrój się na nim odbije więc z góry przepraszam. Wiem ze was zawiodła ale chciałabym was prosić o następną szansę... jeśli to nie jest za wiele. ps: dziękuje za wszystkie komentarze i obiecuję poprawe

14 lutego 2013

walentynki

hej. życzę wam wszystkiego naj naj naj naj naj (wile naj) najlepszego z okazji walentynek. dziękuje ze jesteście ze mną na tym blogu, wiecie że was kocham ;* a co do rozdziału to pojawi się jutro około 22 dozo ;)

12 lutego 2013

księga 2 rozdział 15- ,, zapowiedz prawdy''


      tym razem już z poprawionym ,,morze''  na może. dzięki za cynk ;*                 




                       ***

Nie ma nikogo , kto mógłby Cię zastąpić.
Jesteś moim kwiatem , więc proszę , nie więdnij.
Gdy jesteś ze mną , twój blask rozświetla ciemność.
Jesteś niczym kwiat , który zakwitnął w mroku.
Wszystkie te uczucia , które chowasz ...

Nigdy nie było , ani nie będzie nikogo jak ty.
Nawet ,gdy nadejdzie taki czas , gdy ...
Wszyscy wokół ciebie staną się twoimi wrogami , 
Ja nadal będę Cię bronić ze wszystkich sił.
Więc proszę , nie poddawaj się.
Jesteś moim kwiatem.

Zauważ, że nie ma żadnych innych.
Zauważ, że nie ma następnego razu
Zauważ, że nie ma żadnych innych. Zauważ czas
                                 ***
Moja chwilowo zanikła świadomość zaczęła powoli wracać, jednak nie dość powoli.
-Eli!- wrzasnęłam w amoku, prawie się zrywając. Jednak uniemożliwiła mi to głowa szatyna, który leżał spokojnie, oparty o mój brzuch.
-Cii Rozi to był tylko Se… Jezu Aniela cała się trzęsiesz- przytrzymał moje wciąż dygoczące ręce, jednocześnie wtulając w nie swój ciepły policzek- czy coś się stało?
-nic ważnego- uniosłam się powoli, uważając by nie zrzucić z kanapy szatyna. Jednak moje starania poszły na marne bo chłopak sam usiadł, obejmując mnie ramieniem. Oparłam się o jego tors dalej lekko drżąc
-czy na pewno nic ci nie je…
-nie!- Warknęłam i wyszłam (niemal wybiegłam) z pokoju. Wampir nie poszedł za mną. To była jedna z jego zalet, którą najbardziej u niego lubiłam. Nigdy nie starał się pocieszać osoby, która sama tego w danym momencie nie chcę, a już czym bardziej wchodzić mu w drogę. Oczywiście łamał czasami tą osobistą zasadę, ale tylko wtedy gdy chciał coś na cierpiącym (lub owładniętym innym uczuciem)wymusić. Oparłam się rękami o blat stołu, uderzając w niego pięścią. Czemu do cholery zawsze ja?!
-widziałem tą całą sytuację z Eli i sądzę…
-nie obchodzi mnie, co ty, ani ktokolwiek o tym sądzi rozumiesz!? Mam już dość, że wszyscy wyrażają swoje opinie na temat mojego życia a jak coś łaskawie nie pójdzie po ich myśli to najpierw stawiają mnie przed wyborem by tylko uświadomić, że mam gówno do gadania, bo i tak będzie po ich myśli! A ty akurat jesteś tylko zwykłym, nędznym nauczycielem więc czym bardziej nie będę cię słuchać, ba wielki łowca wampirów się znalazł. A jak przyszło, co do czego to własnej dziewczyny nie mógł ochronić. Jesteś żałosny i zawsze będziesz sam, przynajmniej Izabel się na tobie poznała!- Wykrzyczałam w twarz brunetowi, który lustrował mnie spokojnym wzrokiem. Facet po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie
-Roz, co się dzieje? Drzesz się jakby ktoś ci powiedział że skoro Hanka Mostowiak nie żyje to ojciec Mateusz będzie następny- stanął w drzwiach szarmancką się o nie opierając, Damon
-nie nic- podeszłam do niego i ze sztucznym uśmiechem pocałowałam czule w usta- może wyprawcie imprezę dla waszego przyjaciela w końcu taka osoba jak on zasługuje na to
-to już załatwione nawet wysłałem Caroline po alkohol, bo Stefan przyniósłby jakieś śiki albo po prostu dolałby do wszystkiego wody czy coś. Pomimo ze to mój brat to jednak czasem mi go żal. Ta twarz, ten charakter…ta twarz
-oki to wy tu sobie poświętujcie a ja pójdę się klapnąć Oki?
-Roz…
-nie Damon, to nie było pytanie!- warknęłam z salonu
-oj boziu jakaś ty wrażliwa co ty okres dostałaś czy może nie przyjęli cię do filmu ,, ze śmiercią ci do twarzy’’
-Damon…
-a może po prostu przyłapał jak Elizabeth lata w skarpetkach Alarica po tej 2 stronie i…
-Damon naprawdę powinieneś sk…- Alaric urwał słysząc kroki wbiegania po schodach
-coś mnie ominęło?
                               ***
Wszyscy bawili się w najlepsze i tylko ja jedyna pomyślałam, co zrobić z bandą dzieci i emerytów bez zmarszczek, jak się już najebią w 3 dupy. A raczej była to wymówka dla mnie samej,  by nie czuć się jak największe gówno na świecie. Znalazłam jakieś koce i poduszki w starym magazynku. Przy każdym zestawie ,,mały pijak’’ ustawiłam butelkę wody (oczywiście nie szklaną bo to by się mogła źle skończyć) oraz Aspirynę
-Rozi skarbie dołącz do nas- właśnie przybyły mężczyzna przycisnął mnie do siebie ciut za mocno, jak na mój (teraz ludzki) gust
-Auć Damon to boli- sykłam, bo jego ręce niemal miażdżyły moje żebra. Uścisk został lekko poluzowany, dzięki czemu mogłam spojrzeć mu w oczy- śmierdzisz alkoholem
-no wiem. Chodź ze mną na dół to pośmierdzimy razem - przyciągnął mnie do siebie bliżej za pośladki- albo to ominiemy i od razu pójdziemy do mnie
-Damon wszystko mnie boli, a do tego to był dla mnie ciężki dzień…
-ale ty jesteś marudna- chciał mnie pocałować jednak odchyliłam się lekko kładąc mu palec na ustach
-Damon zrobisz coś dla mnie?
-zależy- jego uchwyt (wcześniej prawie unoszący mnie w powietrzu) znikł, przez co niemal upadłam. Wampir z drwiącym uśmiechem złapał mnie parę cm nad ziemią- oj sorki zapomniałem o tobie
-to wcale nie jest śmieszne!
-ależ oczywiście, że jest- wampir dalej pochylając się nade mną przyłożył twarz do mojego mostka- ale ci bije serduszko, niemal czuję na swoim policzku jak dzielnie pompuję krew do tętnic
-Damon proszę przestań, jesteś pijany
-a w czymś ci to przeszkadza?
-nie ale…
-no właśnie. Więc przestań marudzić mój kąsku- polizał mnie trasą od ucha do obojczyka- mhh taka smaczna, i tylko moja
-Damon błagam przestań- do moich oczu napłynęły łzy. Nie dość że dzisiaj musiałam patrzeć na ,,jej śmierć’’ to jeszcze byłam teraz człowiekiem. Marnym bezbronnym człowiekiem w ramionach szatyna, który dopiero po alkoholu pokazywał swoją 2 twarz.
-czemu płaczesz?- Spytał mnie zdezorientowany, pomagając mi wstać
-bo się ciebie boję- chciałam się od niego odsunąć jednak chłopak dalej trzymał mnie za ręce, przekrzywiając lekko głowę- chodź położymy się spać ok.?
-a co jak nie?- uśmiechnął się demonicznie
-to…
-to co płomyczku?
-to zaciągnę cię tam siłą?
-yyyy błąd. Chociaż właściwie łubie jak dziewczyna przejmuję perspektywę… czasami
-Damon!
-Wiem jak mam na imię Moja iskiereczko
-Masz iść do łóżka i to już?
-aa…
-zamknij się to nie była prośba!- spróbowałam inaczej jednak to było błędem
-rozkazujesz mi?- Wampir przykuł mnie za szyję do ściany. Zaczęłam się dusić wierzgając nogami w powietrzu, jakby to miało w czymś pomóc
-puść ją!- Wleciał do pokoju Stefan: wieczny abstynent
-bo, co bracie?- ścisnął mocniej moją krtań. Chwilowo zrobiło mi się czarno przed oczami. Wokół rozległ się huk i odgłos mojego opadającego ciała
-Damon uspokój się, przecież to twoja dziewczyna kochasz ją?!
-kocham?- Spytał jakby nie znał znaczenia tego słowa
-tak kochasz a ona kocha ciebie! Przecież to Roz, twoja Rozi i nie chcesz jej zrobić krzywdy prawda?
-moja…Roz? Boże, co ja zrobiłem?!- wampir szybko pojawił się przy mnie pomagając wstać. Jednak ja sama nie byłam jeszcze gotowa na ten ruch z powodu niedotlenienia, więc skuliłam się jeszcze bardziej (tym razem na klęcząco) łapiąc rozpaczliwie tlen… a raczej próbując to zrobić- csiii oddychaj Roz, spokojnie
-j-ja… d…
-powolutku zaraz będzie lepiej- poczułam jak ktoś mnie unosi, na co zareagowałam szybkim otwarciem oczu. Leżałam w ramionach niebieskookiego- przepraszam nie chciałem… chyba nie chciałem
-Roz pomóc ci w czymś?- spytał zaniepokojony Stef patrząc bacznie na brata
-zap-zaprowadź wszystkich do… łóżek. T-te sypial-nie z przodu są już… pościelone- wyjęczałam, bo inaczej się tego nazwać nie dało
-ok. Damon… uważaj na nią ok.?
-to tak jak zawsze. Damon- super Hero- znów uśmiechnął się niepokojącą. Wtuliłam twarz w jego koszulę, również zaciskając na niej swoje palce. Zapowiada się naprawdę milusio…
                                         ***
tak, tak wiem że kruciutki i ogólnie do lufu ale jutro dodam część drugą (I MAM NADZIEJE LEPSZĄ) ale póki co pozostaje mi tylko przeprosić, ale zaczynam na nowo oswajać się z netem bo na tamtym zadupiu go ie miałam TT,TT i dostęp do bloga był niemozliwy. bardzo dziekuje wam za tamte komenatrze naprawdę bardzo, bardzo i jesli mogłabym prosic o nastepnę, to przynajmniej poznam i poprawie swoje błędy. Podreowienia i do jutrA ( jeśli szkoła mnie nie przygniecie) bo jak nie jutro to dopiero w sobotę. chyba ze mnie przymusicie ;*

31 stycznia 2013

księga 2 rozdział 14- ,,zniknę stąd zanim chociażby mój cień zauważy mój brak''


Wszyscy, którzy mieli jakikolwiek wzgląd na wcześniejsze sprawy Alarica stali teraz przede mną. Jedni byli szczęśliwi, drudzy nie dowierzali a trzeci gdzieś w głębi duszy byli przerażeni zaistniałą sytuacją. Jednak nie przejmowałam się odczuciami innych, co ułatwiały mi silne ręce mojego ukochanego oplatające mój brzuch, tak że on sam stał z tyłu opierając brodę o moją głowę
-jesteś tego pewna Roz?- spytała Bonnie którą jeszcze przed chwilą zapoznałam ze wszystkimi szczegółami procesu ,,wytargaj za włosy tego piźdżieta na ziemie’’. W końcu potrzebowałam kogoś kto pod moją ,,nieobecność’’ ogarnie sytuacje, a mulatka nadawała się do tego doskonale.
-tak. Pomimo wszystko czuje się wolna jak nigdy. Czasami świat nas dezorientuje i każe iść ścieżkami z wysoko uniesioną głową, jednak gdy spuścisz wzrok wilgotna ziemia chłepcze twoje łzy*
- nawet w sytuacji tak żałosnej jak teraz umiesz ująć w piękne słowa własną zgubę- posłała mi blady uśmiech. Jednak zanim ktokolwiek zdążył choćby pomyśleć nad znaczeniem naszych słów wokół mnie i Damona powstał 2-metrowy krąg ognia, odcinający nas od wszystkich (łącznie z czarownica).
- I jak podoba ci się niespodzianka ,,przyszła bogini śmierci’’. Zresztą nie odpowiadaj, bo twoje teksty są tak głupie, ze nawet Hitler błagałby żebyś się zamknęła. W każdym razie nie masz już szans na odwrót, zakończmy wreszcie istnienie tej marnej istotki i stwórzmy ci nowe, lepsze życie hmm?- rozległ się w mojej głowie nieprzyjemny dźwięk. Jak ja tej S…
-superowej dziewczyny- wtrącała, a ja oczami wyobraźni już widziałam jej szyderczy uśmiech. Już nie mogłam się wycofać, umowa to umowa. Wypiłam miksturę z naszyjnik, w pełni świadomości, że prawdopodobnie to będzie mój ostatni napój w tym miejscu, a to co zaraz się wydarzy zmieni moje życie bezpowrotnie.
-wszystko w porządku- szepnął Damon muskając ustami mój policzek
-zabij mnie- powiedziałam szybko. Twarz niebieskookiego momentalnie pobladła
-Roz czy ty…?
-Damon mamy nie więcej niż 5 minut. Zabij mnie, tylko tak będę mogła pójść po Alarica- oparłam głowę o jego tors, trzymając za ręce
-to dlatego… wtedy w samochodzie- chciał coś powiedzieć lecz nie był w stanie
-tak- schyliłam się jeszcze bardziej. Ręce wampira spoczęły delikatnie na mojej głowie. Cały drżał
-nie, ja nie mogę
-po prostu to zrób! Już niema odwrotu- ścisnęłam jego dłonie. Pomimo że się bałam nie chciał mu tego pokazać. Powód? Czy to nie proste? Chłopak cierpiał teraz bardziej ode mnie.
-spokojnie, to nie będzie bolało- pocałował mnie w czubek głowy. Wampir zacisnął dłonie na moim karku lekko go wyginając, lecz w ostatnim momencie się zawahał
-ał- wymknęło mi się mimowolnie
-Rozi skarbie, aniele mój ja, ja nie mogę
-już nie masz wyboru. Na trzy. 1…2…3- i nastała ciemność
                  ***
Poczułam jak upadam z hukiem na ziemie.
-aj aj aj- zajęczałam rozmasowując obolałe ciało
-Roz nie zrobiłaś tego, błagam powiedz, że tego nie zrobiłaś!- poczułam jak ktoś potrząsa mną zapalczywie.
-kurwa o co ci chodzi, a poza tym gdyby nie on… ty płaczesz?- mój gniew minął natychmiastowo pod wpływem mentalnego przybicia zapłakanymi oczami istoty, istoty która w moim mniemaniu była… była po prostu sobą**
-proszę, nie ja cie błagam! Powiedz, że tego nie zrobiłaś. Roz ja…- strząsnęłam jej dłonie, z siebie trzeźwiejąc z chwilowego szoku, szybko wstając
-musimy coś sobie wyjaśnić Elizabeth. Po 1 co ty sobie do cholery myślisz w ogóle dotykając mnie po tym wszystkim?!
-ale ja…
-teraz ja mówię! Po 2, nawet nie myśl by brać mnie na litość! Naprawdę spadłaś aż na taki poziom ty…
-ale ja wcale nie…
-stul ten swój zakłamany ryj! Jak mogłaś, jak mogłaś mnie oszukać! Miałam cię za przyjaciółkę, ba miałam cię za siostrę a ty tak po prostu…
-tak wyżyj się na niej, a może dla lepszej rozrywki zabijmy te kreaturę hmm- poczułam czyść ciepły oddech na swoje szyi- co ty na to, razem?
-nie! Nie, to nie może być prawda- leżąca postać załkała żałośnie. Gdy tylko jej stan psychiczny chwilowo jej na to pozwolił dziewczyna zaczęła się podnoście wyciągając rękę w moim kierunku.
-co ty odpierdalasz! Znaj swoje miejsce- demonica uderzyła moją byłą kompankę w twarz, tak że owa dziewczyna zatoczyła się upadając, trzymając za obolały policzek. Gdy Lilith zaczęła do niej ponownie podchodzić z szaleńczym śmiechem, złapałam ją w ostatnim momencie za rękę, w której właśnie zaczęła się tworzyć jakaś czerwona, ognista kula. Gdy tylko poczuła mój dotyk owa anomalia rozwiała się, a sama dziewczyna odwróciła się w moją stronę ze zdziwieniem w oczach- a tobie znowu co?! Tobie też się rzuciło na mózg! Ona cie, kurde co ja mówię, ona nas zdradziła!
-co nieznaczny że musisz ją krzywdzić… zresztą taki śmieć jak ona nawet na to nie zasługuję- przerwałam dziewczynie na której twarzy znów pojawił się szyderczy uśmiech- a co do ciebie. Jak mogłaś mnie zdradzić?!
-ja wcale cie nie zdradziłam! Ja…
-no co, ty!?- ryknęłam
-ja cie chciałam chronić- znów zaczęła szlochać, a mnie samą zamurowało- tak dobrze słyszysz! Owszem wiedziałam że ona w końcu do ciebie przyjdzie, owszem wiedziałam co od ciebie chce i owszem wiedziałam ze nie mam na tyle sił by wskrzesić Ala! Ale łudziłam się, ciągle myślałam że zdołam to uczynić a jak nie to po prostu bym cię tam odesłała bez niego, łudziłam się że jej nie spotkasz i łudziłam się że do jasnej cholery nie przystaniesz na jej warunki!!!
-czyli że ty…
-tak, nie zdradziłam cię jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć! Ja…
-zamknij się w końcu perfidna szmato!- zobaczyłam jak Eli przyjmuję kopnięcie w brzuch od Lilith
-zostaw ją!- rzuciłam się na kark dziewczyny, jednak ta bez najmniejszego wysiłku ściągnęła mnie ze swoich pleców i postawiła za sobą
-dobra mam dosyć i mam gdzieś, że znowu to ja okaże się tą złą. Będzie tak. Albo ona- podniosła za włosy moją przyjaciółkę- albo moce dla ratowania ludzi, Ric, oraz w końcu lepsze życie, na które zasługujesz. To, co wybierasz hmm? Tylko wiedz, że przede mną nie uciekniesz, nigdy! Tylko jak mnie teraz odrzucisz to narobię ci takiego rozpiżdzietu w umyśle, że prawdopodobnie cię owładnę albo zmienię w potwora, to co ,,aniele’’?
-zgadzam się… na warunki Lilitch- jedna dziewczyna się zaśmiała, a druga natomiast, próbowała się do mnie podczołgać ze łzami
-nie zostawiaj mnie samej! Ja nie chce umierać, nie teraz jak w końcu zaznałam przyjaźni. Błagam Rozi nie zostawiaj mnie jakoś to za…aaaaaa- kolejne kopnięcie
-Eli!- chciałam rzucić się bezbronnej istocie na pomoc, ale zostałam brutalnie odciągnięta. Chciałam, chociaż złapać ja ostatni raz za rękę, chociaż przez chwilę. Czy o tak wiele proszę? Gdy już nasze dłonie prawię się stykały, ognistooka wygięła mi rękę prawie nie łamiąc kości
-ja już swój cel osiągnęłam a oto twoja nagroda- Błysk. Wrzask rozpaczy. Proszenie o pomoc. Wiatr. Znów błysk i przerażająca ciemność wchłaniająca moją duszę. To już koniec, poświęciłam wszystko a nawet bratnią duszę. Już nie będzie małej Roz, nigdy! Mam nadzieję ze mi wybaczycie podjętą decyzję… przepraszam


                                                     ***
*troszkę zmieniony tekst piosenki after night
**dziewczyna jeszcze nigdy nie płakała, oraz nie okazywała aż takiej słabości
To tak, jak przeczytałam ile jest komentarzy i to po po prostu zmienkłam, i jakoś szybko napisałam ten rozdział mam nadzieję że wam się spodoba ;) troszkę krótki ale muszę szybko wracać do pakowania,oczywiście czym więcej komentarzy tym milej i NN będzie prawdopodobnie dłuższy bo będę mieć lepszą motywację. Ja już muszę iść i jeszcze raz dziękuje za komentarze wiecie że was kocham ;*

30 stycznia 2013

INFORMACJE O nn

Tak cholernie bardzo was przeprasz, jestem w pełni świadoma że już bardzo długi czas nie dodawałam NN ale net mi się już całkiem zawiesz a teraz piszę grajac również z czasem. A jak by tego było mało to jeszcze wyjeżdżam jutro na zadupie bez neta więc sprawa nie wygląda za ciekawie. NN pojawi się (tym razem na 100) za tydzień a może i nawet wcześniej w każdym razie jeszcze raz przepraszam TT,TT

18 stycznia 2013

księga 2 rozdział 13- ,, to ze czegoś nie widzimy to nie znaczy ze tego nie ma''


                                   ***
Ciemność. Wiatr. Huk. Ból. Pierwszym obrazem, który do mnie dotarła, był widok łąki. Chociaż było na niej mnóstwo kwiatów, to każdy z osobna pajał samotnością. Niestety niedane mi było dłużej nad tym rozmyślać, ponieważ przed moimi oczami przemknęła postać kobiety. Była ona ubrana w taką sukienkę, która u dołu była poszarpana, pewnie na wskutek upływu czasu.
 -nie gap się tak, sama jej nie wybierałam- warknęła nieznajoma
-Elizabeth- wyszeptałam bardziej do siebie niż do niej. Oczywiście moje wątpliwości rozwiałyby się gdybym tylko… gdybym tylko mogła spojrzeć na jej twarz. Nie, to nie mogła być Eli, od niej nigdy nie czułam takiej przytłaczającej aury
-nie, ona to kolejna suka, która bezcześci moje cudowne ciało- znów ten niemiły dźwięk, przez który poczułam się niczym. Już z nieco większą odwagą uniosłam lekko wzrok. Od razu tego pożałowałam, gdyż oczy dziewczyny były puste i wręcz pajały nienawiścią. Nawet w ich strukturze nie można było doszukać się czegokolwiek ludzkiego gdyż były one zbudowane jakby… jakby z płynnego ognia. Zresztą jej włosy także zdawały się płonąć. Lecz pomimo tych wszystkich cech zdawała się wyglądać całkiem jak ja… albo raczej ja wyglądałam całkiem jak ona- tak wiem bóg obdarzył mnie cudowną urodą jednakże… nie obdarzył mnie litością, więc przestań się tak na mnie gapić bo twoje paczałki znajdą się w bardzo ciekawym otworze.
-nie boję się ciebie
-a powinnaś-powiedziała nienaturalnie spokojnie- obie doskonale wiemy, że byś ze mną nie wygrała, nawet jeśli mnie nie znasz to, to czujesz prawda? A mimo to twoja doskonałą ( bo moja) twarzyczka się nie zamyka.
- "Niezależnie od tego ile razy upadnę, nie poddam się!
-no w końcu!- dziewczyna klasnęła w dłonie… uśmiechając się do mnie? Jednak u niej nawet w czymś tak niewinnym kryło się coś podejrzanego. Z jednej strony było to przerażające, ale z drugiej… zazdrościłam jej tego.
-co w końcu?
-w końcu dziewczyna godna mojego ciała i powierzenia jej powodu istnienia waszej linii rodzinnej
-jak to w końcu?
-to ta twoja ,,przyjaciółeczka’’ ci nic nie powiedział? No tak, ona zawsze dbała tylko o własną dupe, może, dlatego pozwoliłam jej troszkę pożyć, bo wspaniałomyślnością także nie zostałam obdarzona. No cóż widocznie jej próby upodobnienia się do mnie nie wyszły- zauważywszy moją minę przewróciła oczami- to jej zachowanie na początku, myślałaś, że stać ja na takie teksty? Ha, one były tylko skopiowane ode mnie, słowo w słowo. Zresztą mniejsza z nią, bo mi jeszcze cukier skoczy czy cuś
-czemu dowiaduję się o tobie dopiero teraz?-przygotowałam się do wstanie, lecz po postawieniu pierwszego kroku powietrze stało się tak ciężkie, że upadłam z ręką na sercu nie mogąc złapać oddechu
-a no tak, Wy Ludzie. Tacy słabi i beznadziejni- nagle wszystko ustało a ja szybko wstałam niechęcą ukazać jej słabości- hmm nieźle, chyba zaczynam pokładać w tobie nadzieję…, pomimo że nie wieże w ten syf zwany człowiekiem
-możesz przestać mnie obrażać i przejść do rzeczy!
-nie wrzeszcz na mnie, bo ci utnę język i jak się będziesz wtedy całować hmm?!
-nie twój interes- założyłam ręce na piersiach wlepiając wzrok w swoje buty
-jesteś taka słodka, normalnie jak gorczyca. Dobra do rzeczy. Więc tak dawno dawno… w chuj czasu temu i tak dalej…. W każdym razie dzięki mnie nadal żyjesz, ty i cała rodzinka Lockwoodów a koleżanka cię wkopała. Bo gdy tylko powróciłaś z martwych było pewne, że wpadnę ci na chatę mieszając w psychice. A więc jestem! Ona nie może i nie mogła pomóc ci ożywić tego pajaca nawet w najmniejszym stopniu, bo wyczerpała całą swoja nikłą siłę na ciebie. Więc w skrócie jesteś na mojej łasce, a ja żądam byś wykonała dla mnie pewną ,,misję’’- ziewnęła, jakby ją to wszystko nudziło- i nie to nie jest sen, koszmar, wizja lub inne cholerstwo
- jaką misje?- Spojrzałam na nią wyzywającą
-no i to mi się podoba. Powierzę ci swoją moc i parę wspomnień. Dzięki temu w końcu będę mogła zaznać spokoju a nie patrzeć jak spieprzacie mi doszczętnie wizerunek wrednej suki, oczywiście to się będzie wiązało również z moimi obowiązkami, ale to taka tam pierdoła. A później tam będziesz mogła wrócić do swojego chłoptasia, jeśli oczywiście nadal go będziesz chciała- podeszła do mnie z wyciągniętą ręką- to, co zgoda mała?
-zrobiłabym wszystko by ocalić moich bliskich. Poza tym Alaric na to zasługuje- chwyciłam jej dłoń
-to moja moc będzie dla ciebie idealna… tylko mam jedną proś… rozkaz- uśmiechnęła się szeroko
-tak?
-nie okazuj nikomu słabości ok.? Ja okazałam i skończyło się to moją śmiercią, tylko po to by ród Lockwoodów mógł żyć- moje źrenice się pomniejszyły. Jak ktoś tak bezwzględny jak ona był w stanie się poświęcić?! Nagle dziewczyna zmarkotniała- jak widać był.
-ja myślałam ze ty nie masz serca…- szepnęłam pod nosem
-to ze czegoś nie widać to nie znaczy że tego nie ma. I chociaż tymczasowo nie miało one, dla kogo bić, dzięki czemu zaczęło one zanikać, to nie znaczy ze nawet ja nigdy nie pragnęłam czuć się przy kimś bezpieczna
-a, a ja przepraszam… nie powinnam- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie… inaczej. Tak ludzko, tak niewinnie, jednak już po chwili na twarzy kobiety zagościła maska obojętności. Ech, ile razy to ja taka zakładałam- chwilka! To ty słyszysz moje myśli?
-taaa mogę je czytać. Do pewnego momentu właśnie tak będę z tobą gadać w świecie żywych. Oczywiście dopóki nie zniknę zostawiając cię z tym bagnem samą, ale luźik to nie będzie tak szybko.
-a właściwie, o jaką moc ci chodzi?
-wszystko w swoim czasie, jak okażesz się godna mojej osoby to może nawet ci pomogę. A więc zrobimy tak…
                          ***
-jak ty to zrobiłeś?! Miałeś jej pilnować do cholery?!
-nie zrobiłem tego specjalnie!
-nie obch…
-och zamknijcie się wreszcie- obudziłam się w sypialni Damona. Chciałam wstać, lecz dłoń chłopaka mnie powstrzymała
-Roz nie ruszaj się ani o milimetr
-och uspokój się przecież nie umieram. A wy wyjdźcie- wskazałam na Stefana i Elene
-nie zostawimy cie- powiedzieli oburzeni. Zerwałam się odruchowo, szybko z łóżka, co jednak okazało się błędem. Ponieważ osunęłam się bezwładnie na ziemie, a moje ciało zaczęły przemierzać spazmy bólu. Nagle z ust zaczęła lecieć mi krew. Ponowiłam próbę wstania jednak nadaremno. Wszystko działo się tak szybko. Już po chwili leżałam opatulona dłońmi wampira w pasie.
-niech oni wyjdą- szepnęłam, siląc się na spokój w głosie
-zamknijcie za sobą drzwi i spadajcie - powiedział chłodno
-jak śmiesz mnie wyg…
-jak widać śmiem. Gdyby nie ta twoja popieprzona, martwa ciotka Roz nie przyjechałaby tu i nie leżałaby teraz na łożu śmierci!- Ryknął nieświadomie przyciągają mnie bliżej
-Damon
-wyjdź!
-jak wolisz bracie- drzwi trząsnęły i zostaliśmy sami
-musimy pogadać- zaczęłam
-jeszcze zdążymy…
-Nie, nie zdążymy
-nawet tak nie mów- schował twarz w moich włosach
-wstań, marnujesz cenny czas idiotko, ja już jestem gotowa- usłyszałam głos gdzieś w głębi mojej głowy. Nie no bez jaj!
-z jajami, może nawet zrobimy omlet hmm…
-mogłam się domyślić- wyplatałam się z jego objęć, stając obok. Nie czułam nic, ani bólu, ani zmęczenia, a moje ciało było mi posłuszne, jak ona to zrobiła?.
-jak mówiłam ze pomogę, to pomogę. A teraz otrzep się i wytłumacz temu frajerowi ze musicie już iść i po prostu idź! -Ale, ale ty…
-tak wiem Damon, że to zdaje się być dziwne, ale…
-ale chuj cię to obchodzi
-zamknij się do cholery!
-kto ma się zamknąć Roz? Czy wszystko w porz…
-tak, tak. Posłuchaj mnie uważnie. Ona…
-jaka ona? Mówisz o Elizabeth?
-ja mam imię suko, jestem Lilith- podśpiewała radośnie
-nie czytam ci w myślach do cholery, trzeba się było przedstawić!- przerwałam, zauważając ze Damon patrzy się na mnie dziwnie- to jest skomplikowane, a więc Lilith będzie mnie mogła wspomagać tylko przez około 2 godziny, więc mamy tylko tyle czasu na pomoc Alowi
-dobrze- podniósł się w wampirzym tempie, chwytając moja dłoń- czego potrzebujesz?
-wszystko mam, wy musicie tylko wykopać ciało Alarica- chciałam go pocałować, lecz coś mnie powstrzymało
-zaraz się porzygam!
-co się stało?- spytał zdezorientowany chłopak, gdy się odsunęłam
-ona mówi, że się porzyga, a że jest w moje głowie to nie chcę widzieć jak to zrobi
                                                 ***
Przebrałam się w to. Damon opierał się ze spuszczoną głową o szafkę zaciskając kurczowo palce na jej brzegach
-nie smuć się z mojego powodu- przytuliłam go od tyły
-wszystko jest już przygotowane, a reszta czeka na cmentarzu
-ok.- wśliznęłam dłoń w jego
                                                     ***
Jechaliśmy autem w kierunku cmentarza. Wampir kierował a ja bawiłam się moim wisiorkiem
-Damon?
-tak?
-jaki jest najszybszy sposób śmierci?
-czemu pytasz?- zapytał zaciskając palce na kierownicy
-tak z ciekawości- spuściłam wzrok
-chyba skręcenie karku, ale czemu cie to interesuje- złapał moją dłoń
-Damon czy jakbym cię…
-jakbyś, co?
-nie, już nic- k..wa prawie się wygadałam
-Rozi przysięgam, że nic takiego cie nie spotka
-yhm- tylko na tyle było mnie stać
                                 ***
Gdy tylko stanęliśmy w miejscu gdzie wcześniej był nagrobek Rica, a teraz ogromny dół, wszystko wróciło

                                                   ~~~~*~~~~
-Może i czas na mnie. Lepiej się szykuj, zaraz tam u was będę
-ani mi się waż- wyszłam z mroku
-ach jeszcze tylko zwid mi brakowało przy śmierci
-Damon ja nie jestem halucynacją
                                                     ~~~~*~~~~

-Rozi, ale tyle się zmieniło- objął mnie ramieniem głaszczą kosmyki włosów
-mam ci tyle do powiedzenia, ale najpierw oddajmy cześć Alowi. Za to, co wniósł w nasze życie… i za to, że był jego najlepszym nauczycielem na świecie
-twoje zdrowie- popił whisky
                                                        ~~~~*~~~~
-coś się stało?
-co byś powiedział gdybym ci powiedział, że mogę wrócić na ten świat?
-pomyślałbym nad terapią u psychiatry
                                                          ~~~~*~~~~
-dla ciebie wszystko słońce- pocałowałam go ostatni raz w usta. Wzdrygnął się lekko, ale mnie nie zatrzymał. Znikłam w jego ramionach. Znowu
                                                       ~~~~*~~~~

-Roz wszystko w porządku- spytał szatyn ściskając lekko moja dłoń
-tak, w jak najlepszym- uśmiechnęłam się sama do siebie
                                               ***
no hej wszystkim ;) to tak kolejna notaka... ja może nie będę komentować bo byłabym pewnei nie obiektywna jako pesymistyczna autorka. w sumie takie sobie i powoli zaczynam wkraczaś z nowym gatunkiem. Bardzo dziekuje za komentarzepozdro i czekam na nowe ;)

11 stycznia 2013

księga 2 rozdział 12-nadzieja matką głupich, ale moja matka najwyraźniej mnie nie kocha''


                                                        ***
Ręce chłopaka błądziły po moich łopatkach, wdzierając się pod ubranie. Zerwałam z niego koszulkę, na co on mocniej mnie do siebie przyciągnął. Już bardziej śmiało, moje ręce podążyły do jego spodni, lecz chłopak złapał je odrywając mnie od siebie
-Roz nie możemy
-czemu- przyciągnęłam go do siebie za szlufki od spodni
-jesteś jeszcze bardzo słaba i… nie chcę cię narażać na taki wysiłek… jeszcze nie teraz
-kim jesteś i co zrobiłeś z Damonem Salvatore?
-boję się oddałem jego serce kobiecie
- coś czuję, że ona mu go już nie odda
-chyba jakoś się z tym pogodzi. A tym czasem może chodźmy już do łóżka?
-hmmm chętnie- musnęłam ustami jego obojczyk cichutko się śmiejąc
-Roz bo zaraz będziesz spała osobno!
-nie odważyłbyś się
-a zakład?
-o whisky. Podejmiesz ryzyko?
-zawsze
                                                       ***

No cóż nie doceniłam go, bo wylądowałam w innym pokoju. O nie, to jeszcze nie jest moje ostatnie słowo! Wyciągnęłam właśnie tą sukienkę, podczas gdy on się chyba mył.
                                    
                         ***
Poczekałam w ,,swoim’’ pokoju aż do chwili gdy szum wody ustał, wbiegłam cichutko do jego sypialni. Damon właśnie ubierał koszulę… marnie mu to szło
-jak ty pomożesz mi z sukienką to ja ci pomogę z koszulą- oparłam się flirciarsko o ramę drzwi
-uczciwa wym…- odwrócił głowę by na mnie spojrzeć i go wmurowało. W końcu stałam tam tylko w koronkowej bieliźnie i sukienką w ręku
-coś nie tak?- spytałam niewinnie
-nie Emm, zamyśliłem się- lekko potrząsnął głową
-nad czym- zaczęłam iść w jego stronę zgrabnie ruszając biodrami. Położyłam sukienkę na szafce. Złapałam jego koszulę i przyciągnęłam do siebie jej właściciela- to może ja pierwsza
-ślicznie wyglądasz- głośno przełknął ślinę
-ale jeszcze nie przymierzyłam tej sukienki
-no wiem- przyciągnął mnie do siebie bliżej, całując szyję. W wampirzym tempie znaleźliśmy się na łóżku, w tym to ja leżałam na nim, podpierając się łokciami przy jego twarzy by nie upaść. Całował mnie coraz bardziej namiętnie. Jedna z jego rąk zaczęła dobierać się do mojego stanika. Usiadłam na nim z karcąca miną- powinieneś się lepiej trzymać swoich postanowień
-pieprzyć postanowienia- przyparł mnie do lóżka całują całe moje ciało. Jednak ja znów wstałam
-och Damon Damon. To, co z tą sukienką?- założyłam ją i pomachałam mu biodrami, na których znajdował się zamek. Wampir zapiął go niechętnie. Zaczęłam wychodzić
-co ty robisz?
-sam powiedziałeś ze nie czas na to a poza tym mamy zakład. Nie wiedziałam, że jesteś taki słaby, poddajesz się?
-nie ja…, wiesz, co, zanocuj tu dzisiaj, ja prześpię się na fotelu. Będę spokojniejszy ze świadomością, że jesteś blisko cała i zdrowa
-jak wolisz

                                              ***
Leżałam w jego łóżku usypiana jego miękkością. Po chwili już czułam pocałunki na łopatkach, wzdrygnęłam się lekko
-coś nie tak?- spytał zdziwiony przerywając pocałunki
-po prostu masz zimne ręce i właśnie przegrałeś zakład
-powiem to 2 raz, pieprzyć zakład- szepnął uwodzicielsko, a jego ciepły oddech muskał moją szyję
-hmm kuszące- przeturlaliśmy się tak, że ja leżałam na nim znów opierając się łokciami przy jego twarzy. Chłopak pocałował mnie delikatnie w nos, by po chwili wrócić do ust. Jego ręka zaczęła sunąć po moim udzie, a ja mimo woli znów się wzdrygnęłam. Wampir uśmiechnął się w moje usta- nie zżyj tak, masz zimne łapy
-ta jasne- ugryzłam go w rękę- to ty jesteś taka… rozgrzana
-jak ja ci zaraz- chciałam go szczypnąć lecz złapał moją rękę
                         ***
,,Bawiliśmy’’ się tak już od około godziny, gdy nagle oczy chłopaka stały się takie, takie wystraszone
-co jest?
-Roz jak się czujesz?
-no przecież ci już mówiłam, że dobrze
-Roz ja mówię serio!- rzucił poważnie
-co cie tak nagle kopnęło?!- warknęłam próbując wstać, jednak ręka chłopaka przyparła mnie do łóżka- puszczaj mnie!
-Roz błagam cię, błagam. Nie ruszaj się
-ty… ty mnie, co? Ale czemu- Damon przetarł palcem pod moim nosem, tak, że ujrzałam zagubioną kropelkę krwi, która zaczęła się powoli zsuwać. Spojrzałam na niego wystraszona, wręcz w panice- Damon, co się dzieje? Może to normalne i, i tak powinno być. Ja…
-csii spokojnie- przycisnął mnie do swojej piersi, lekko podnosząc- nie wiem, co się dzieję, ale jestem pewny, że ostatnią rzeczą jaką powinnaś teraz robić jest denerwowanie się. Wszystko będzie dobrze słyszysz? Tylko spokojnie
-ja, ja pójdę się przebrać- powiedziałam widząc szkarłatną ciecz na koszulce
-aniele może lepiej się prześpij
-nie! Ja, ja już wiem co robić- wstałam kłamiąc mu w żywe oczy. przebierając bluzkę wyszłam. 
                                                          ***

Zaczęło mi się kręcić w głowie a schody zaczęły wirować. Zacisnęłam mocniej palce na barierce łapiąc głęboki wdech. Znów ruszyłam w dół, w końcu przejdzie… musi przejść. Jednak z każdym krokiem było coraz gorzej, a one same ciągnęły się dla mnie w nieskończoność. Nagle moje uszy się zatkały a obraz zawirowawszy ostatni raz, został wchłonięty przez czarną plamę nieniosącej za sobą już żadnej, nadziei .Poczułam jak nogi uginają mi się w kolanach nie mogąc już dłużej utrzymać ciężaru mojego ciała, a ja sama zaczynam spadać. Otworzyłam szerzej oczy opadając z głuchym hukiem na posadzkę.
-Roz!- docierał do mnie czyjś głos, jednak nawet on był jakby zamknięty za kotarą wytworzoną przez mój umysł. Poczułam jakiś ruch, który chyba wskazywał, że ktoś podniósł mi głowę- co ci jest? Roz, co ci jest!?
-Nie wiem, ale nie martw się o mnie, nie warto- niby powiedziałam jednak nie słyszałam już własnego głosu, w ogóle nic nie słyszałam
-będzie dobrze….. słyszy…. Roz…. Mnie…. Ro…
                                    
                                                 ***
Hej wszystkim ;) Osobiście mi się zdaje ze za dużo obrazków ale po prostu nie mogłam ich nie dodać TT-TT . w sumie mam nadzieję że wam się rozdział podobał.niestety nie jestem osobą która jest optymistycznie do wszystkiego nastawiona więc wcześniej czy później musiało się wszystko ,,spieprzyć''. Bardzo dziękuje za wcześniejsze komentarze i jeśli oczywiście bym mogła... to proszę byście wsparli mnie równie mocno co ostatnio. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy...