-możesz nim
zostać. Mi to jest obojętne. A zresztą to Niklas zdecyduje.
-to w takim razie,
kto cię zabił?
-Perl, na
polecenie Katherine, ale to zupełnie inna historia. Morze kiedyś ci ją opowiem-
jej wzrok stał się łagodniejszy, wręcz czuły- Rołzi wiem, że to trudne, ale
masz czas. Ja to przetrwałam to i ty to zrobisz. Pamiętaj by zawsze nosić ten
naszyjnik przy sobie, dzięki niemu mam z tobą kontakt. Ja muszę już wracać.
Powodzenia
-żegnaj Elizabeth-
i już jej nie było. Czułam się pusta w środku.
***
Niewinem ile tam
siedziałam, ale już świtało. Moje życie nie ma sensu, zresztą nigdy nie miało.
Nuż w mojej torebce zaczął mi ciążyć. Wyciągnęłam i zaczęłam przecinać sobie
nim skórę. Chciałam poczuć ból. Tak ogromny ból, by wypełnił pustkę wewnątrz
mnie. Podniosłam się i poczłapałam w stronę pensjonatu Salvatorów. Naszyjnik
zawiesiłam na szyi.
***
Gdy w końcu
doszłam, było już po 10. Damona nie było w domu, niedoceniałam jego silnej woli.
Pewnie właśnie przeszukiwał całe Mistic. Wzięłam butelkę Burbona i zamknęłam
się w łazience. Popijałam alkohol, a łzy mieszały się z krwią, rozcinanych na
nowo ran. Miałam dość chciałam umrzeć, przynajmniej nikogo już bym nie zraniła.
-Roz!- Damon wparował
do pomieszczenia, pewnie zbawiony zapachem moje krwi. Ukląkł przy mnie z
rozpaczą w oczach. Przycisnął swoją koszulę do mojej rany. Zaczęłam się wyrywać
w rozpaczy, chłopak objął mnie i przycisnął do swojej piersi
-wybacz mi,
proszę. Wybacz
-czemu to
zrobiłaś- zapytał przybity
-powiedz mi, że
chociaż ty jesteś realny. Proszę, zostań ze mną. Chociaż ty mnie nie opuszczaj-
szlochałam. Chłopak zaniósł mnie do swojej sypialni i kazał trzymać
prowizoryczny opatrunek
Z punktu widzenia Damona
Co ona sobie wyobraża?
Co ją musiało wyprowadzić z równowagi aż do takiego stopnia, że zrobiła coś tak
bezmyślnego? A trzeba było ją wtedy zakuć w te łańcuchy. Zadzwoniłem do Alarica
-tak?
-Przyjeżdżaj szybko i weź ze sobą tą swoją dziunie
-Przyjeżdżaj szybko i weź ze sobą tą swoją dziunie
-Mereditch? Ale czemu?
Zresztą jesteśmy zajęci i nie mam ochoty na twoje głupie żarty
-tym razem to nie
żarty, więc zabieraj tą dupę i przyjeżdżaj
-nie mów tak o
niej!
-tym razem to
sytuacja awaryjna. Roz chyba podcięła sobie żyły.
-to czemu tego nie
sprawdzisz? Albo nie dasz jej swojej krwi?!
-Rick ja jestem
wampirem! Myślisz, że łatwo mi się skupić na dziewczynie całej we krwi. I tak
się powstrzymuję, bo gdyby to Stefan znalazł ją pierwszą to moglibyśmy już
kopać jej przytulne mieszkanko ze zwierzaczkami. Wiec nie pieprz mi takich pierdoł
tylko zawijaj się tu, bo jak coś jej się stanie to JA, obiecuję ci wieczne cierpienie.
A dobrze wiesz, że JA, nie rzucam słów na wiatr
-już jedziemy
Z punktu widzenia Roz
Damon cały czas
siedział przy mnie, uciskając ranę. Ja już nie miałam siły, a moje oczy
zamykały się coraz częściej. Właściwie, co się stanie jak na chwilkę je
przymknę. Tylko chwilkę…
-Roz, nie usypiaj.
Nie możesz, jeszcze chwilka i będzie dobrze ok.- przytulił mnie mocniej, delikatnie
całując w czubek głowy
-Damon, ale tylko
na parę sekund. Przecież to tylko przymknięcie oczu- wyjąkałam
-Kotku błagam nie
zasypiaj. Dla mnie ok.?- spytał coraz bardziej spanikowany. Opatrunek zaczął
przemakać, a po ręce wampira spływały stróżki mojej krwi. Zauważyłam jak jego
oczy zmieniają się, by potem powrócić do normalnego stanu. I tak w kółko. Pewnie
te dawki werbeny strasznie go osłabiły. Położyłam zdrową rękę na jego i ścisnęłam
ją z całych sił (tych, które mi jeszcze zostały)
-jak chcesz to idź.
Poradzę sobie- szeptam. On tylko uśmiechnął się do mnie pocieszającą…, ale
gdzieś w głębi tego uśmiechu dostrzegłam coraz większą histerię. Nie miałam
siły już trzymać jego ręki, przez co wyśliznęła się ona z jego dłoni.
-Rozi jeszcze
tylko chwilka, przysięgam- nagle do pokoju wbiegła jakaś lekareczką, z Alaricem.
Podbiegła do mnie i zaczęła coś mącić przy mojej ręce. Przymknęłam oczy. W końcu.
-czemu ona to
zrobiła- spytał mężczyzna myśląc, że nie usłyszę
-bo zabiłam Alexa
i rodziców. A pyzatym jestem tylko marionetką życia. Jeszcze nie umieram, więc
cię słyszę Ric.
-przepraszam Roz.
Nie chciałem- niby mówił do mnie, lecz jego wzrok ciągle spoczywał, na Damonie.
Twój blog bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego i życze miłego czytania
http://the--story-of-my-life.blogspot.co.uk/