-musisz- zaczął mężczyzna
-nie! Ja nic nie muszę! A już
na pewno nie pod czyimś rozkazem, nie jestem twoją zabawką jak ona - wrzeszczałam.
Kopnęłam mocno drzwi. Zrzuciłam z siebie ciuchy, wybiegając w ciemność. Upadłam
na cztery łapy, i zamiast delikatnej dziewczyny, las przemierzał drapieżny wilk.
Moje futro było ostro szarpane przez gałęzie, które jakby próbowały mnie zatrzymać.
Odpychałam się mocno od liści, które zostawiały nieprzyjemny chłód i wilgoć na
moich łapach. Zostawiałam za sobą wszystko, co znałam, z a z każdym pokonanym
metrem skazywałam się na samotność i niezrozumienie. W końcu jestem tylko
wybrykiem natury, ale czy nawet one nie zasługują na miłość? Jak widać to skąplikowane.***
Minęło już wiele dni, może nawet tygodni od mojej
ucieczki. Nie miałam przy sobie ciuchów, telefonu, a nawet jedzenia. Byłam sama,
sama w ciemnym lesie, który nawet nie wiem gdzie prowadził. Sama z moimi
zwierzęcymi instynktami… Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Przetrwanie w
trudnych warunkach zmuszało mnie do trudnych decyzji. Musiałam spać w mokrych Liściach, jeść surowe jedzenie oraz zagłębiać się w najbardziej dzikie miejsca, bo to
zazwyczaj one prowadzą do ratunku. Do moich uszu dobiegł szelest liści
charakterystycznych dla poruszania się człowieka. Przystanęłam nasłuchując oraz
badając środowisko swoimi zielonymi ślepiami. To nie były zwykłe odgłosy, tylko
odgłosy walki. Zerwałam się szybko. Rozpoznałabym ten zapach nawet na końcu
świata. To niebyły zwykłe istoty tylko wilkołak atakujący wampira. Dotarłam na miejsce.
Walka był już w stopniu zaawansowanym. Jakiś czarnowłosy wampir został powalony
przez szarego wilka, który lada moment chciał zatopić w nim swoje kły. Pod wpływem impulsu skoczyłam na niego. Nigdy nie
lubiłam patrzeć na niczyją śmierć, nawet na śmierć potwora, który sam zdawał się
być jej panem. Zaczęliśmy krążyć wokół siebie bacznie obserwując. Żółtooki pierwszy
rzucił się na mnie doskakując do mojej szyi. Zaczęła się zawzięta walka. Ja
jednak przecież nie jestem takim zwykłym wilkołakiem, tylko w połowie hybrydą. Odrzuciłam
przeciwnika, tak, że uderzył o jakiś kamień. Warknął na mnie ostatni raz i
uciekł zostawiając za sobą mokre ślady, w błocie. Moja sierść była cała we krwi,
a na ciele były liczne rany. Jedne lekkie, drugie zaś głębsze. Nie byłam w korzystnej
sytuacji, a zwłaszcza zważając na mój nowy tryb życia Odwróciłam się do
wampira by sprawdzić czy nie jest dla mnie zagrożeniem. Zdezorientowana zauważyłam,
że nie był to tylko 1 wampir. A dwa wampiry i człowiek. Najwyraźniej podczas
walki nie zwróciłam na to uwagi. Brunet przytulał dziewczynę, a szatyn zbliżał
się do mnie w pozycji bojowej. Wyszczerzyłam kły i zaczęłam warczeć. Spojrzałam
mu w oczy… były tak zaskakująco znajome. Dopiero teraz zorientowałam się, kim
był ten wampir. Przede mną stał autentyczny Damon Salvatore, a za nim jego brat
Stefan i Elena. Jeszcze tylko ich tu brakowało! Czemu gdziekolwiek bym nie szła
los zawsze przygna mnie do tego piekielnego miasta. Schowałam kły i kiwnęłam na
niego głową w znaku pokoju.
-Nie zrobimy ci krzywdy. Podejdź tu- uklękła parę
metrów przede mną Elena z wyciągnięta ręką i miłym uśmiechem. Boże, jaka ona
jest głupia,
- ty idiotko- chciałam powiedzieć, ale z moich ust
wydobył się tylko sczek. Wzdrygnęła się lekko. Zapomniałam, że nie mogę teraz mówić.
Wolnym krokiem zaczęłam się do niej zbliżać
-Eleno, co ty- zaczął Stefan
-podejdź tu, spokojnie- szeptała. Teraz stałam z
nią oko w oko
-nie ruszaj się- polecił Damon idąc od tyłu na
mnie. Warkłam na niego groźnie
-nie Damon! coś w jej oczach mówi mi, że mogę jej zaufać
-Eleno to wilk!-
-,,A ty jesteś kretynem,,- pomyślałam. Na znak
pokoju przysunęłam swoją głowę, tak, że dziewczyna zatopiła rękę w mojej
sierści. Zaśmiała się perłowo
- ale to niemożliwe
-a mówiłam- wstała. Wszyscy zaczęli już iść. Popatrzyłam
na nich zdezorientowana. Przecież nic Imnie zrobiłam, czemu mnie tu zostawiają-
chodź z nami
-Eleno!- chciałam podejść, lecz upadłam. Straciłam za
dużo krwi. Zaskomlałam cicho. To już koniec… tym razem to już naprawdę jest
koniec.
-musimy jej pomóc! Ona uratowała nam życie, proszę Stefan
-ok.- Zgodził się podchodząc do mnie.
-jak zawsze! Pantoflarz z ciebie braciszku
-zamknij się, twoje obelgi mnie nie obrażają-
powiedział dumnie, próbując mnie podnieść. Zaskomlałam Jeszce żałośniej- cos
jest nie tak
-nie możecie pozwolić mu umrzeć!- rozpłakała się
Elena. Podbiegła do mnie, wtulając twarz w moją sierść. Trąciłam ją lekko noskiem,
próbując powiedzieć, że nic mi nie będzie. Jakie to dziwne uczucie jak ktoś,
kogo znasz od dziecka traktuje cię jak zwierze. Pokazałam lekko głową na
koszulę Stefana szczekając- Stefan daj mi swoją koszule
-to czysty idiotyzm- jednakże oni go już nie
słuchali. Brunet przykrył mnie materiałem. Doskonale. Zmieniłam się szybko w
człowieka. Włosy opadły mi na twarz, a wszystkie kończyny jakby ścierpły. 1 raz
w życiu czułam się nieswojo w swoim ciele. Wszyscy wpatrywali się we mnie zszokowani.
-Sam jesteś idiotom Salvatore- prychłam, próbując wstać!
Jednak upadłam z powrotem spazmatycznie oddychając.
-Roz- Elena zaczęła płakać ze szczęścia, jak i ze smutku,
w jakim jestem stanie. Stefan uśmiechał się przytulając ją. A Damon… Damon po
prostu stał zdezorientowany i… jakby przestraszony
-tak tak tez się cieszę, że was widzę- ponowiłam próbę
wstania. Tym razem skuteczną. Wszystko mnie bolało, ale to zignorowałam. Stawiałam
każdy krok powoli i ostrożnie, zapinając koszulę- to idziemy?
-tak tak- wszyscy do mnie dołączyli. Nagle złapał
mnie mocny skurcz w żołądku. Zaczęłam lecieć do tyłku, czując się jak po jakiś
tanich narkotykach. Czyjeś ręce szybko mnie złapały. Przez chwilę nie mogłam złapać
oddechu. Niebieskooki wziął mnie na ręce i przytulił do swojego torsu.
-musimy szybko ją zabrać do szpitala – zakomendował
już otrzeźwiały
-nie, ja się dobrze czuję. Po prostu potrzebuje krwi
i odpoczynku- zapewniłam, próbując się uśmiechnąć.
-u nas w domu są torebki z krwią, więc…- zaczęła
Elena
-nie, ja potrzebuję świeżej, krwi, nie z torebki,
Eleno. Ja nie jestem wampirem, ja na nich nie przeżyję- wyjaśniłam spokojnie.
-masz- zobaczyłam jak wampir przegryza sobie rękę i
podstawia mi do ust
-ale
-pij, jest ci to potrzebne- pogłaskał mnie po
głowię. Z każdym jego dotykiem czułam się nieswojo. Wgryzłam się delikatnie,
ale nie w dłoń, tylko w żyłę na nadgarstku. Wzdrygnął się zdezorientowany. Każda
kropla czerwonego płynu łagodziła moje palące nerwy. Poczułam jak wampir
wykonał mały krok do tyłu. Zaczął słabnąć. Oderwałam się niechętnie, lecz w konieczności.
-dziękuje. Wiesz jak chcesz ja mogę iść?
-nie, jesteś jeszcze słaba-zapewnił, poprawiając
mnie w swoich ramionach. Kiwnęłam lekko głową moje powieki zaczęły się zamykać.
W końcu nie spałam już od ponad 2 dni, z powodu braku odpowiedniego miejsca. Odpłynęłam,
usypiana spokojnym rytmem kroku wampira- śpij spokojnie mała
***
i jak się podoba ;) zaznaczam że się starałam. czekam na szczere komentarze ;)
Zajebiście! Widać, że się starałaś, bo to naprawdę jest świetne <3 Z zapartym tchem czekam na NN ;)))
OdpowiedzUsuńdzięki za docenienie starań ;)ja osobiście czytając ponownie mam parę ale, lecz nie chce mi się już tego zmieniać bo jeszcze wyjdzie gorzej. następny postaram się dodać jak najszybciej ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę super i cieszę się, że nie użyłaś tego taniego chwytu który pojawia się w 99% przypadków jak to "od pierwszej chwili wiedział, że to ona" zawsze mnie to wkurzało. Nie mogę się już doczekać dalszych części
OdpowiedzUsuńAle super blog i to opowiadanie egz super przeczytałam twojego poprzedniego bloga i tego masz talent i fajny pomysł na rozdzialy nie moge doczekać sie nn
OdpowiedzUsuńekstra ciesze się ze kontynuujesz
OdpowiedzUsuń