playlista

20 października 2012

księga 2, rozdział 1- w ciemnym lesie, skazana na instynkty


-musisz- zaczął mężczyzna
-nie! Ja nic nie muszę! A już na pewno nie pod czyimś rozkazem, nie jestem twoją zabawką jak ona - wrzeszczałam. Kopnęłam mocno drzwi. Zrzuciłam z siebie ciuchy, wybiegając w ciemność. Upadłam na cztery łapy, i zamiast delikatnej dziewczyny, las przemierzał drapieżny wilk. Moje futro było ostro szarpane przez gałęzie, które jakby próbowały mnie zatrzymać. Odpychałam się mocno od liści, które zostawiały nieprzyjemny chłód i wilgoć na moich łapach. Zostawiałam za sobą wszystko, co znałam, z a z każdym pokonanym metrem skazywałam się na samotność i niezrozumienie. W końcu jestem tylko wybrykiem natury, ale czy nawet one nie zasługują na miłość? Jak widać to skąplikowane.


                                          ***

Minęło już wiele dni, może nawet tygodni od mojej ucieczki. Nie miałam przy sobie ciuchów, telefonu, a nawet jedzenia. Byłam sama, sama w ciemnym lesie, który nawet nie wiem gdzie prowadził. Sama z moimi zwierzęcymi instynktami… Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Przetrwanie w trudnych warunkach zmuszało mnie do trudnych decyzji. Musiałam spać w mokrych Liściach, jeść surowe jedzenie oraz zagłębiać się w najbardziej dzikie miejsca, bo to zazwyczaj one prowadzą do ratunku. Do moich uszu dobiegł szelest liści charakterystycznych dla poruszania się człowieka. Przystanęłam nasłuchując oraz badając środowisko swoimi zielonymi ślepiami. To nie były zwykłe odgłosy, tylko odgłosy walki. Zerwałam się szybko. Rozpoznałabym ten zapach nawet na końcu świata. To niebyły zwykłe istoty tylko wilkołak atakujący wampira. Dotarłam na miejsce. Walka był już w stopniu zaawansowanym. Jakiś czarnowłosy wampir został powalony przez szarego wilka, który lada moment chciał zatopić w nim swoje kły.  Pod wpływem impulsu skoczyłam na niego. Nigdy nie lubiłam patrzeć na niczyją śmierć, nawet na śmierć potwora, który sam zdawał się być jej panem. Zaczęliśmy krążyć wokół siebie bacznie obserwując. Żółtooki pierwszy rzucił się na mnie doskakując do mojej szyi. Zaczęła się zawzięta walka. Ja jednak przecież nie jestem takim zwykłym wilkołakiem, tylko w połowie hybrydą. Odrzuciłam przeciwnika, tak, że uderzył o jakiś kamień. Warknął na mnie ostatni raz i uciekł zostawiając za sobą mokre ślady, w błocie. Moja sierść była cała we krwi, a na ciele były liczne rany. Jedne lekkie, drugie zaś głębsze. Nie byłam w korzystnej sytuacji, a zwłaszcza zważając na mój nowy tryb życia  Odwróciłam się do wampira by sprawdzić czy nie jest dla mnie zagrożeniem. Zdezorientowana zauważyłam, że nie był to tylko 1 wampir. A dwa wampiry i człowiek. Najwyraźniej podczas walki nie zwróciłam na to uwagi. Brunet przytulał dziewczynę, a szatyn zbliżał się do mnie w pozycji bojowej. Wyszczerzyłam kły i zaczęłam warczeć. Spojrzałam mu w oczy… były tak zaskakująco znajome. Dopiero teraz zorientowałam się, kim był ten wampir. Przede mną stał autentyczny Damon Salvatore, a za nim jego brat Stefan i Elena. Jeszcze tylko ich tu brakowało! Czemu gdziekolwiek bym nie szła los zawsze przygna mnie do tego piekielnego miasta. Schowałam kły i kiwnęłam na niego głową w znaku pokoju.
-ej z tym wilkiem coś jest nie tak- szepnął zdenerwowany wampir
-Nie zrobimy ci krzywdy. Podejdź tu- uklękła parę metrów przede mną Elena z wyciągnięta ręką i miłym uśmiechem. Boże, jaka ona jest głupia,
- ty idiotko- chciałam powiedzieć, ale z moich ust wydobył się tylko sczek. Wzdrygnęła się lekko. Zapomniałam, że nie mogę teraz mówić. Wolnym krokiem zaczęłam się do niej zbliżać
-Eleno, co ty- zaczął Stefan
-podejdź tu, spokojnie- szeptała. Teraz stałam z nią oko w oko
-nie ruszaj się- polecił Damon idąc od tyłu na mnie. Warkłam na niego groźnie
-nie Damon! coś w jej oczach mówi mi, że mogę jej zaufać
-Eleno to wilk!-
-,,A ty jesteś kretynem,,- pomyślałam. Na znak pokoju przysunęłam swoją głowę, tak, że dziewczyna zatopiła rękę w mojej sierści. Zaśmiała się perłowo
- ale to niemożliwe
-a mówiłam- wstała. Wszyscy zaczęli już iść. Popatrzyłam na nich zdezorientowana. Przecież nic Imnie zrobiłam, czemu mnie tu zostawiają- chodź z nami
-Eleno!- chciałam podejść, lecz upadłam. Straciłam za dużo krwi. Zaskomlałam cicho. To już koniec… tym razem to już naprawdę jest koniec.
-musimy jej pomóc! Ona uratowała nam życie, proszę Stefan
-ok.- Zgodził się podchodząc do mnie.
-jak zawsze! Pantoflarz z ciebie braciszku
-zamknij się, twoje obelgi mnie nie obrażają- powiedział dumnie, próbując mnie podnieść. Zaskomlałam Jeszce żałośniej- cos jest nie tak
-nie możecie pozwolić mu umrzeć!- rozpłakała się Elena. Podbiegła do mnie, wtulając twarz w moją sierść. Trąciłam ją lekko noskiem, próbując powiedzieć, że nic mi nie będzie. Jakie to dziwne uczucie jak ktoś, kogo znasz od dziecka traktuje cię jak zwierze. Pokazałam lekko głową na koszulę Stefana szczekając- Stefan daj mi swoją koszule
-to czysty idiotyzm- jednakże oni go już nie słuchali. Brunet przykrył mnie materiałem. Doskonale. Zmieniłam się szybko w człowieka. Włosy opadły mi na twarz, a wszystkie kończyny jakby ścierpły. 1 raz w życiu czułam się nieswojo w swoim ciele. Wszyscy wpatrywali się we mnie zszokowani.
-Sam jesteś idiotom Salvatore- prychłam, próbując wstać! Jednak upadłam z powrotem spazmatycznie oddychając.
-Roz- Elena zaczęła płakać ze szczęścia, jak i ze smutku, w jakim jestem stanie. Stefan uśmiechał się przytulając ją. A Damon… Damon po prostu stał zdezorientowany i… jakby przestraszony
-tak tak tez się cieszę, że was widzę- ponowiłam próbę wstania. Tym razem skuteczną. Wszystko mnie bolało, ale to zignorowałam. Stawiałam każdy krok powoli i ostrożnie, zapinając koszulę- to idziemy?
-tak tak- wszyscy do mnie dołączyli. Nagle złapał mnie mocny skurcz w żołądku. Zaczęłam lecieć do tyłku, czując się jak po jakiś tanich narkotykach. Czyjeś ręce szybko mnie złapały. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Niebieskooki wziął mnie na ręce i przytulił do swojego torsu.
-musimy szybko ją zabrać do szpitala – zakomendował już otrzeźwiały
-nie, ja się dobrze czuję. Po prostu potrzebuje krwi i odpoczynku- zapewniłam, próbując się uśmiechnąć.
-u nas w domu są torebki z krwią, więc…- zaczęła Elena
-nie, ja potrzebuję świeżej, krwi, nie z torebki, Eleno. Ja nie jestem wampirem, ja na nich nie przeżyję- wyjaśniłam spokojnie.
-masz- zobaczyłam jak wampir przegryza sobie rękę i podstawia mi do ust
-ale
-pij, jest ci to potrzebne- pogłaskał mnie po głowię. Z każdym jego dotykiem czułam się nieswojo. Wgryzłam się delikatnie, ale nie w dłoń, tylko w żyłę na nadgarstku. Wzdrygnął się zdezorientowany. Każda kropla czerwonego płynu łagodziła moje palące nerwy. Poczułam jak wampir wykonał mały krok do tyłu. Zaczął słabnąć. Oderwałam się niechętnie, lecz w konieczności.
-dziękuje. Wiesz jak chcesz ja mogę iść?
-nie, jesteś jeszcze słaba-zapewnił, poprawiając mnie w swoich ramionach. Kiwnęłam lekko głową moje powieki zaczęły się zamykać. W końcu nie spałam już od ponad 2 dni, z powodu braku odpowiedniego miejsca. Odpłynęłam, usypiana spokojnym rytmem kroku wampira- śpij spokojnie mała 
                                                ***

i jak się podoba ;) zaznaczam że się starałam. czekam na szczere komentarze ;)

5 komentarzy:

  1. Zajebiście! Widać, że się starałaś, bo to naprawdę jest świetne <3 Z zapartym tchem czekam na NN ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za docenienie starań ;)ja osobiście czytając ponownie mam parę ale, lecz nie chce mi się już tego zmieniać bo jeszcze wyjdzie gorzej. następny postaram się dodać jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę super i cieszę się, że nie użyłaś tego taniego chwytu który pojawia się w 99% przypadków jak to "od pierwszej chwili wiedział, że to ona" zawsze mnie to wkurzało. Nie mogę się już doczekać dalszych części

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super blog i to opowiadanie egz super przeczytałam twojego poprzedniego bloga i tego masz talent i fajny pomysł na rozdzialy nie moge doczekać sie nn

    OdpowiedzUsuń
  5. ekstra ciesze się ze kontynuujesz

    OdpowiedzUsuń