playlista

05 listopada 2012

księga 2 rozdział 4 ,, nie ma to jak zaczynać poznawać siebie na nowo dopiero w tym wieku, boże czym ja się stałam... a może to i dobrze''


-a, Emm. ok… spoko w końcu każdy ma prawo ułożyć sobie życie. Przecież ja na nic nie liczyłam- zachichotałam nerwowo, wstając
-Rozi
-nie mów tak na mnie. Odkąd poświęciłam się dla CIEBIE straciłam wszystko… rozumiesz wszystko, nie pomijając sumienia, litości oraz uczuć! Co sprawiło ze nie jestem już tą samą słabą ,,Rozi,,. Może Klaus miał rację… wy wszyscy myślicie tylko o sobie i zabierając stąd uczynił mi wielką przysługę. Wasz zasrany trójkącik- stałam tyłem zaciskając pięści
-gdybyś wtedy nie odeszła pewnie nadal bylibyśmy razem…
-zamilcz! Kochałeś mnie?- Nastała cisza- kochałeś mnie?!
-jak możesz w ogóle pytać?
-jak widać mogę- sykłam- odpowiedz tchórzu
-nie mów tak na mnie- przytwierdził mnie do ściany- i tak, byłaś moim całym życiem, rozpaczałem po tobie i…
-kłamiesz- odrzuciłam go tak, że upadł na przeciwległą ścianę z resztkami tynku we włosach- gdybyś mnie naprawdę kochał to nigdy nie pogodziłbyś się z moim odejściem i byś mnie szukał! W ogóle wiesz jak ja się czułam?! Byłam sama… sama w zupełnie nowej sytuacji, co dzień płakałam w poduszkę wymawiając twoje imię i modląc się byś w końcu mnie uwolnił z tego piekła! Ale nie… nic takiego się nie zdarzyło. Może i dobrze… jakbym wiedziała ile mi wtedy przysporzysz bólu to już pierwszego dnia usłyszałabyś spierdalaj
-ja nie chciałem cie zranić- spuścił wzrok
- wszyscy to kiedyś mówili, ale wiesz, co? W tej sytuacji mnie nie ranisz, raczej budzisz u mnie politowanie nad tak żałosna osobą. Nawet własny brat cie nie toleruje, i nie bój się ja już zadbam byś nigdy nie był z Eleną- wyszłam dumnym krokiem z pokoju
                            ***
Ubrałam to z szafy Eleny… pewnie dostała te rzeczy od Caroline, zresztą mniejsza. Miałam ochotę zrobić coś szalonego i już chyba nawet miałam pomysł. Ogarnęłam się i pojechałam na zakupy. Oczywiście miało się te swoje sposoby na zdobycie kasy ;)


                            ***
Kupiłam widoczny u góry wisiorek i od razu go założyłam, jakoś tak mi się rzucił w oczy. Jednym i zdecydowanym słowem wyglądałam bardzo seksowne, jeśli po tym wszystkim on nie pożałuję swojej decyzji to znaczy że nie jest mężczyzną. Zrobię wszystko, nawet jeśli bym miała przyjść do jego domu z jakimś obcym wampirem…unos moment os to nawet dobry pomysł! Sprowadzę do jego domu jakiegoś wampira, ale się wkurzy jak zobaczy jak się świetnie bawię. Zaśmiałam się pod nosem
-przepraszam- zaczepiłam jakąś kobietę z dzieckiem
-tak?
-jest tu może jakiś podejrzany bar, wie pani jestem dziennikarką i prowadzę artykuł o znikających ludziach…
-ach tak, w końcu ktoś się tym zajmie. Jest taki jeden za rogiem ale nie radze się tam pani zapuszczać bez ochrony- westchneła, ale czy pani nie jest za młoda na taki artykuł
-hahah jestem ale lubię sobie stawiać wysoko poprzeczkę. To do widzenia i dziękuję
-tylko proszę na siebie uważać- rzuciła jeszcze kobieta machając mi. Hmm za rogiem tak? Zabawę czas zacząć!
                                ***
Zaczynało już się ściemniać a ja siedziałam popijając drinka przy barze śmiejąc się z ubioru, fryzur butów itp. poniektórych osób z barmanką
-hej mała- usiadł obok mnie przystojny brunet. 

Barmanka puściła mi oczko i wróciła do swoich zajęć z szatańskim uśmiechem na ustach, boże jaka ona… w sumie i może byśmy się kiedyś zaprzyjaźniły.
-hej boski- odwróciłam się do niego przodem uśmiechając figlarnie
-skąd pomysł na akurat taki naszyjnik? Lubisz nietoperze słonko?- uniósł mój naszyjnik lekko
-raczej wampiry. I tak imponują mi
-w sumie mi też, a chciałabyś być jednym z nich- iii bingo, nie myślałam że pójdzie tak łatwo
-zawsze i wszędzie ale może ominiemy te Gatkę szmatkę i od razu pojedziemy do mnie hmm?- przybliżyłam twarz bliżej niego
-lubię zdecydowane panienki- wstał i podał mi swoją rękę. Ujęłam ją z uśmiechem. Co jak co ale swoje wdzięki umiałam docenić
                                 ***
Siedzieliśmy w jego czarnej korwecie śmiejąc się. Musze przyznać że był całkiem sympatyczny
-muszę ci coś wyznać- siedzieliśmy przed domem Salvatorów
-tak?                                                   
-jestem wampirem- wysunął kły. Pocałowałam go sunąc po nich językiem. Mężczyzna zadrżał i przyciągnął mnie bliżej siebie. Było mi go trochę szkoda bo... nie stop, ja nie mam uczuć a przynajmniej teraz nie jest dobra pora na ich odzew.
                                 ***
Dom był pusty. Zanieśliśmy wszystkie moje ciuchy, by od razu przenieść się na kanapę. Całowaliśmy się gorącą. Usiadłam na nim okrakiem przewracając na kanapę
-ugryź mnie- szepłam w jego usta
-jak sobie życzysz-odgarnął mi włosy sunąc delikatnie kciukiem po mojej tętnicy. Zatopione kły w mojej żyle pozostawiały dosyć duży ból. Jeszcze niedawno to ja byłam łowcą a teraz stałam się ofiarą, i to dobrowolnie. Wszystkie moje życiowe siły zaczęły się na mnie wypinać. A zresztą co mi tam… życie i tak już odsłoniło całe dobro dla mnie, a wiele tego nie było. Za zasłonami zostały tylko złe rzeczy. Ktoś mi kiedyś powiedział że życie to teatr, ale na moje przedstawienie to stos nieudacznych aktorów i rozpadająca się scena. Osunęłam się w jego ramionach
                                ***
-Roz pij! Tylko o to cię proszę- czułam woń krwi i dotyk czyjejś skóry na ustach. Uchyliłam lekko oczy, lecz wszystko było jak za mgłą. Po konturach jednak rozpoznałam ze obok kanapy klęczał jakiś mężczyzna. Po chwili poczułam jak ktoś unosi moją głowę zbliżając rękę do moich ust- pij, wystarczy tylko łyk
-może ja…
-zamknij się, bo jak ona nie przeżyje to przysięgam że zabiję wszystkie osoby które kochasz a ty będziesz konał bardzo, bardzo ale to bardzo powoli na końcu!- zaczęłam znowu zamykać oczy. usłyszałam jeszcze tylko coś w stylu ,,tak to się nie skończy,, i do moich ust zaczęła kapać słodka ciecz. Z karzdą chwilą czułam się coraz lepiej… chwila, ten smak… on był, jakiś inny. Zerwałam się krztusząc gdy dotarło do mnie że ten smak nie przypomina krwi ludzkiej tylko, wampirzą
-co ty do cholery sobie myślisz- sykłam,   ocierając usta
-hmm… pomyślmy  np. ratuje ci życie!- warknął potrząsając mną- nigdy więcej tego nie rób!
-bo co?- mierzyliśmy się wzrokiem
-bo wezwę Klausa a on już nie będzie taki miły kotku
-grozisz mi?!- popchnęłam go tak ze wylądował leżąc na stole. Doskoczyłam do niego kładąc się na nim trzymając za szyję a drugą ręką błądząc po torsie- a przecież kiedyś mnie ,,kochałeś,, hm? A może zależało ci tylko na moje krwi albo zazdrości Eleny?
-co ty gadasz? Odbiło ci!- uniósł się lekko lecz przytwierdziłam go z powrotem  mocno uderzając jego głową o blat
-wiesz co? Zabije cię a później będę się delektować twoją śmiercią- sykłam uśmiechając się. Chłopak otworzył szerzej oczy, cóż był na przegranej pozycji. Zmarszczył lekko nos
-ty jesteś pijana!
-ding, ding, ding bingo! Co nie zmienia faktu że jesteś  z każdą sekundą bliżej prawdziwej śmierci kotku- pocałowałam go w skroń  Wystawiłam kły- to co? Kończymy ten teatrzyk?
-kocham cię Rozalin- rzucił desperacko. Uniosłam 1 brew- bo na pewno chcesz mnie zabić po tym co razem przeszliśmy? Zaslepiła cię miłość, a raczej jej brak z mojej strony
-wiesz co sądzę o miłości. Pieprzyć ją!- wgryzłam się mocno w jego krtań  Damon próbował się wyrwać ale był za słaby w porównaniu z mieszańcem opętanym gniewem. Gdy chłopak był już prawie nieprzytomny skręciłam mu kark z politowania -a ty co się nie odzywasz młody?
-ja… ja może już pójdę  wstał wystraszony. Stanęłam z nim twarzą w twarz
-nie bój się mnie
-ale… ty go zabiłaś!
-nie- zaśmiałam się- to jest mój były chłopak który przespał się ze mną by potem mi powiedzieć że kocha moją kuzynkę  Chociaż to ja nie ona poświęciłam dla niego wszystko. I nie umarł, tylko za jakieś hmm… 2 godzinki się obudzi i będzie na mnie wściekły. Ile ty masz właściwie lat?
-jutro skończę rok- uśmiechnął się już mniej spięty
-o fuck to chodźmy świętować tylko się przebiorę ok.? korzystaj póki jestem pijana, bo normalnie nie jestem taka zabawna
-spoko- chciał klepnąć mnie w tyłek lecz złapałam jego dłoń
-ale bez takich bo ci ta rękę odgryzę ok.?- zaśmiałam się. Ubrałam to. Stanęliśmy przed domem- to co idziemy się wgryźć w klimat tego miasta?
                                                                    ***


o boże jaka masakra, ale obiecuje że następny będzie lepszy ok? ;) i bądźcie proszę dla niej wyrozumiali, w końcu zaślepił ją alkohol i gniew a do tego doszły nowe uczucia. no cóż kolaż mi nie wyszedł bo 1. źle wkleiłam ale mi się nie podobały buty 2. kolor tła naszyjnika też pozostawia wiele do życzenia i 3. ta fryzura na dole to z jakością jakiś koszmar ale tam... Ps: piszczcie proszę swoje opinie są bardzo pomocne ;) pozdro i... miłego tygodnia w szkole, ale myślcie pozytywnie jeszcze tylko niecałe 4 dni ;)


4 komentarze:

  1. Mi sie podoba chociaż strasznie dziwnie zachował sie damon i fajnie ze mu to wszystko powiedziała bo jak pisałaś poprzedni blog to on ja tak kochał a teraz mowi ze kocha elene blagam dodaj niedługo nn
    Ps mi sie naprawdę rozdział podoba i nie mów ze masakra i wg

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz , zaczęłam czytać twoje opowiadania dopiero wczoraj naprawdę mnie wciągnęły . Nie mogę się doczekać następnego rozdziału . Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak. Damon po raz pierwszy w życiu mnie wkurzył -.- Idiota. No kurwa wyznał jej miłość tylko po to, żeby go nie zabiła, chociaż jeszcze rano mówił co innego! ;( No ja nie moge... Ale rozdziałpodobał mi się bardzo *.* A ten facet jest śliczny <3 Ym, podejrzany bar? Czyżby mi tu pachniało Czystą Krwią??? ;D I wcale nie jest masakra! Jest super. I nie waż mi się mówić, że to jest masakra! Bo Twój blog jest cudny, ale to już wiesz ;)
    Dodaj szybko NN, bo już usycham z tęsknoty :'(
    I żeby Ci to udowodnić, wstawie tu minkę, a'la SPACJA >:D
    Pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. mi się zdjęcie podobało tak jak rozdział. nie mogę się już doczekać następnych.

    OdpowiedzUsuń