Cały obraz zmienił się w bezkształtną papkę raz po
raz wyostrzając się. Tańczyłam na stole z jakimś blondynem. Co nawet mi
sprzyjało, bo widziałam juz normalnie…, lecz w zamian pogorszyła mi się możliwość
utrzymania się w pionie. Po chwili do baru wpadła Elena z braćmi. Wyglądali jak
jakieś W11
-Roz idziemy do domu
-och Eli, ale zabawa dopiero się zaczęła
-Rozalin tego już za wiele! Zabiłaś Damona
-bo mnie wkurzył, ale przecież żyje to, co się
sapiesz?- warkłam
-Rozalin- zaczął szatyn
-wiesz, co o tobie myślę?- podeszłam do niego- Póki żyje na zawsze tylko twój
Szeptał czule jej do ucha, ale czy to czuł
Ona wniebowzięta w błękitnej sukience
Czuła że to ten jemu odda nawet serce
Splecione ręce, spokój, dom, rodzina
Dają sobie rade ona marzy dać mu syna
On ma tego dość, on tego nie wytrzyma
Bo ciągnie go ulica, kusi go inna dziewczyna
Samotne wieczory, ból na twarzy w oknie
Błękitna sukienka raz po raz słono moknie
Przecież obiecał jej ale kiedyś z rana
Gdy wróciła po klucze on za inną klęczał na kolanach
To koniec, to tragedia, to dramat
Boże wybacz mi, wyszlochała kiedy stała nad przepaścią
Spadający liść, dryfujący w otchłań aby na wieki zasnąć
Szeptał czule jej do ucha, ale czy to czuł
Ona wniebowzięta w błękitnej sukience
Czuła że to ten jemu odda nawet serce
Splecione ręce, spokój, dom, rodzina
Dają sobie rade ona marzy dać mu syna
On ma tego dość, on tego nie wytrzyma
Bo ciągnie go ulica, kusi go inna dziewczyna
Samotne wieczory, ból na twarzy w oknie
Błękitna sukienka raz po raz słono moknie
Przecież obiecał jej ale kiedyś z rana
Gdy wróciła po klucze on za inną klęczał na kolanach
To koniec, to tragedia, to dramat
Boże wybacz mi, wyszlochała kiedy stała nad przepaścią
Spadający liść, dryfujący w otchłań aby na wieki zasnąć
(kawałek z tekstu
kaliego- zdrajca link: http://www.youtube.com/watch?v=rlBzXInhXos&feature=related)
-zrozum to dla twojego dobra-Stefan i ta jego
,,perswazja,,. O boże, jakie to żałosne
-wiesz, co? Wypchaj się, będę robiła, co będę chciała i
odpierdolcie się ode mnie! Huj wam do tego, co i gdzie robie. Mogę się nawet
zapić na śmierć, ale to moje życie i decyzje, lepiej zastanów się nad swoim
żałosnym żywotem pantoflarzu- wrzeszczałam uderzając go butelka w tors, by ją
podać. Dopiero po paru minutach ją złapał- chciałam wyjść, lecz po chwili się odwróciłam-
wiesz co? Jak na ciebie patrzę to przypomina mi się taka jedna piosenka
-jaka-spytał podtrzymując mnie za łokieć bym nie upadła
-straciłaś cnotę nocą, bo sama tego chciałam, straciłaś
cnotę nocą i już nie- zatkał mi usta dłonią a pozostała 2 zaczęła rechotać
-ok… Emm koniec tego dobrego- przerwał zawstydzony
-bierzesz co się da i na drzewo nie ucieka uuu
-hahaha cała prawda bracie- zaśmiał się szatyn. Podeszłam
do niego, niby przypadkiem ocierając się kolanem o jego… ekm… no wiecie- co t…
-ej tarzan przystopuj liany to że twój brat jest nieudacznikiem
to nie znaczy że masz mu z tego powodu dokuczać- zarzuciłam mu ręce na szyję. Chciałam
go pocałować, lecz się uchylił
- oj nie udawaj, że nie chcesz, bo wyglądasz jak emerytka
odmawiająca wyprzedaż w netto
-Rozalin nie dawno mnie zabiłaś!
-oj to były wieki temu…- uwiesiłam się na jego szyi
-to było 3 godziny temu- znowu uchylił się przed moim
pocałunkiem
-Damonie Salvatore, jeśli w tej chwili nie przestaniesz
to obiecuję, że wrzucę cię do wulkanu!
-to do ścieków wulkanicznych czy coś… a poza tym bez obrazy,
ale tobie akurat tylko 1 w głowie- pocałowałam go w szyje- hmm Jeszce masz
ranki. Pewnie dlatego że maczam kły w werbenie no dobra tak nie robię, macie
mnie. Bo bym wtedy latała jak Stefcio goniący wiewióra. Swoją
drogą zawsze zastanawiałam się, co ty widzisz sypiając z nim przecież on musi mieć
małe….
-dobra koniec, tylko ja mogę go tak tyrać!
-a, co widziałeś?
-nie ja… ugh, ale ty jesteś wkurzająca
-wiem, ale za to mam ładny tyłek- wampir przerzucił mnie
przez ramie- no ej mulan przytrzymaj ten miecz bo ci utnie… (*i tu zasłonił mi
usta. Ale dokończyłam sprytnie) a byłoby szkoda
-zamknij się wreście!
-a co będę z tego miała wampirku?
-nie napuszczę na ciebie armie wiewiór Stefana
-no ej- krzyknął gdzieś z tyłu zielonooki
-a szkoda, bo może stworzylibyśmy nowe wiewióretki-
opadłam zrezygnowana na jego ramieniu
***
dzisiaj rozdział trochę taki z humor,( a przynajmniej się
starałam) jutro dodam jeszcze następną część bo krótki L mam nadzieję
że się podoba i zapraszam do komentowania ;)
Hahaha świetny :D Kocham Roz jak jest pijada i obraża Stefcia i Damonka <3!!! I... Fajny wiewiór ! Ustawie sb go na tapetę Hahahaha :)
OdpowiedzUsuńWstaw szybko NN plisssska bejbe ;)
Hahahahahahahha rozdział zabójczo śmieszny hahahah. Nadal nie mogę się ogarnąć ze śmiechu. Ale o czym ja mówię. OMG zajebiaszcza notka. Zapraszam na mój blog wampirza-nadzieja-jak-ze-snow.bloog.pl
OdpowiedzUsuńekstra rozdział
OdpowiedzUsuń