playlista

18 stycznia 2013

księga 2 rozdział 13- ,, to ze czegoś nie widzimy to nie znaczy ze tego nie ma''


                                   ***
Ciemność. Wiatr. Huk. Ból. Pierwszym obrazem, który do mnie dotarła, był widok łąki. Chociaż było na niej mnóstwo kwiatów, to każdy z osobna pajał samotnością. Niestety niedane mi było dłużej nad tym rozmyślać, ponieważ przed moimi oczami przemknęła postać kobiety. Była ona ubrana w taką sukienkę, która u dołu była poszarpana, pewnie na wskutek upływu czasu.
 -nie gap się tak, sama jej nie wybierałam- warknęła nieznajoma
-Elizabeth- wyszeptałam bardziej do siebie niż do niej. Oczywiście moje wątpliwości rozwiałyby się gdybym tylko… gdybym tylko mogła spojrzeć na jej twarz. Nie, to nie mogła być Eli, od niej nigdy nie czułam takiej przytłaczającej aury
-nie, ona to kolejna suka, która bezcześci moje cudowne ciało- znów ten niemiły dźwięk, przez który poczułam się niczym. Już z nieco większą odwagą uniosłam lekko wzrok. Od razu tego pożałowałam, gdyż oczy dziewczyny były puste i wręcz pajały nienawiścią. Nawet w ich strukturze nie można było doszukać się czegokolwiek ludzkiego gdyż były one zbudowane jakby… jakby z płynnego ognia. Zresztą jej włosy także zdawały się płonąć. Lecz pomimo tych wszystkich cech zdawała się wyglądać całkiem jak ja… albo raczej ja wyglądałam całkiem jak ona- tak wiem bóg obdarzył mnie cudowną urodą jednakże… nie obdarzył mnie litością, więc przestań się tak na mnie gapić bo twoje paczałki znajdą się w bardzo ciekawym otworze.
-nie boję się ciebie
-a powinnaś-powiedziała nienaturalnie spokojnie- obie doskonale wiemy, że byś ze mną nie wygrała, nawet jeśli mnie nie znasz to, to czujesz prawda? A mimo to twoja doskonałą ( bo moja) twarzyczka się nie zamyka.
- "Niezależnie od tego ile razy upadnę, nie poddam się!
-no w końcu!- dziewczyna klasnęła w dłonie… uśmiechając się do mnie? Jednak u niej nawet w czymś tak niewinnym kryło się coś podejrzanego. Z jednej strony było to przerażające, ale z drugiej… zazdrościłam jej tego.
-co w końcu?
-w końcu dziewczyna godna mojego ciała i powierzenia jej powodu istnienia waszej linii rodzinnej
-jak to w końcu?
-to ta twoja ,,przyjaciółeczka’’ ci nic nie powiedział? No tak, ona zawsze dbała tylko o własną dupe, może, dlatego pozwoliłam jej troszkę pożyć, bo wspaniałomyślnością także nie zostałam obdarzona. No cóż widocznie jej próby upodobnienia się do mnie nie wyszły- zauważywszy moją minę przewróciła oczami- to jej zachowanie na początku, myślałaś, że stać ja na takie teksty? Ha, one były tylko skopiowane ode mnie, słowo w słowo. Zresztą mniejsza z nią, bo mi jeszcze cukier skoczy czy cuś
-czemu dowiaduję się o tobie dopiero teraz?-przygotowałam się do wstanie, lecz po postawieniu pierwszego kroku powietrze stało się tak ciężkie, że upadłam z ręką na sercu nie mogąc złapać oddechu
-a no tak, Wy Ludzie. Tacy słabi i beznadziejni- nagle wszystko ustało a ja szybko wstałam niechęcą ukazać jej słabości- hmm nieźle, chyba zaczynam pokładać w tobie nadzieję…, pomimo że nie wieże w ten syf zwany człowiekiem
-możesz przestać mnie obrażać i przejść do rzeczy!
-nie wrzeszcz na mnie, bo ci utnę język i jak się będziesz wtedy całować hmm?!
-nie twój interes- założyłam ręce na piersiach wlepiając wzrok w swoje buty
-jesteś taka słodka, normalnie jak gorczyca. Dobra do rzeczy. Więc tak dawno dawno… w chuj czasu temu i tak dalej…. W każdym razie dzięki mnie nadal żyjesz, ty i cała rodzinka Lockwoodów a koleżanka cię wkopała. Bo gdy tylko powróciłaś z martwych było pewne, że wpadnę ci na chatę mieszając w psychice. A więc jestem! Ona nie może i nie mogła pomóc ci ożywić tego pajaca nawet w najmniejszym stopniu, bo wyczerpała całą swoja nikłą siłę na ciebie. Więc w skrócie jesteś na mojej łasce, a ja żądam byś wykonała dla mnie pewną ,,misję’’- ziewnęła, jakby ją to wszystko nudziło- i nie to nie jest sen, koszmar, wizja lub inne cholerstwo
- jaką misje?- Spojrzałam na nią wyzywającą
-no i to mi się podoba. Powierzę ci swoją moc i parę wspomnień. Dzięki temu w końcu będę mogła zaznać spokoju a nie patrzeć jak spieprzacie mi doszczętnie wizerunek wrednej suki, oczywiście to się będzie wiązało również z moimi obowiązkami, ale to taka tam pierdoła. A później tam będziesz mogła wrócić do swojego chłoptasia, jeśli oczywiście nadal go będziesz chciała- podeszła do mnie z wyciągniętą ręką- to, co zgoda mała?
-zrobiłabym wszystko by ocalić moich bliskich. Poza tym Alaric na to zasługuje- chwyciłam jej dłoń
-to moja moc będzie dla ciebie idealna… tylko mam jedną proś… rozkaz- uśmiechnęła się szeroko
-tak?
-nie okazuj nikomu słabości ok.? Ja okazałam i skończyło się to moją śmiercią, tylko po to by ród Lockwoodów mógł żyć- moje źrenice się pomniejszyły. Jak ktoś tak bezwzględny jak ona był w stanie się poświęcić?! Nagle dziewczyna zmarkotniała- jak widać był.
-ja myślałam ze ty nie masz serca…- szepnęłam pod nosem
-to ze czegoś nie widać to nie znaczy że tego nie ma. I chociaż tymczasowo nie miało one, dla kogo bić, dzięki czemu zaczęło one zanikać, to nie znaczy ze nawet ja nigdy nie pragnęłam czuć się przy kimś bezpieczna
-a, a ja przepraszam… nie powinnam- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie… inaczej. Tak ludzko, tak niewinnie, jednak już po chwili na twarzy kobiety zagościła maska obojętności. Ech, ile razy to ja taka zakładałam- chwilka! To ty słyszysz moje myśli?
-taaa mogę je czytać. Do pewnego momentu właśnie tak będę z tobą gadać w świecie żywych. Oczywiście dopóki nie zniknę zostawiając cię z tym bagnem samą, ale luźik to nie będzie tak szybko.
-a właściwie, o jaką moc ci chodzi?
-wszystko w swoim czasie, jak okażesz się godna mojej osoby to może nawet ci pomogę. A więc zrobimy tak…
                          ***
-jak ty to zrobiłeś?! Miałeś jej pilnować do cholery?!
-nie zrobiłem tego specjalnie!
-nie obch…
-och zamknijcie się wreszcie- obudziłam się w sypialni Damona. Chciałam wstać, lecz dłoń chłopaka mnie powstrzymała
-Roz nie ruszaj się ani o milimetr
-och uspokój się przecież nie umieram. A wy wyjdźcie- wskazałam na Stefana i Elene
-nie zostawimy cie- powiedzieli oburzeni. Zerwałam się odruchowo, szybko z łóżka, co jednak okazało się błędem. Ponieważ osunęłam się bezwładnie na ziemie, a moje ciało zaczęły przemierzać spazmy bólu. Nagle z ust zaczęła lecieć mi krew. Ponowiłam próbę wstania jednak nadaremno. Wszystko działo się tak szybko. Już po chwili leżałam opatulona dłońmi wampira w pasie.
-niech oni wyjdą- szepnęłam, siląc się na spokój w głosie
-zamknijcie za sobą drzwi i spadajcie - powiedział chłodno
-jak śmiesz mnie wyg…
-jak widać śmiem. Gdyby nie ta twoja popieprzona, martwa ciotka Roz nie przyjechałaby tu i nie leżałaby teraz na łożu śmierci!- Ryknął nieświadomie przyciągają mnie bliżej
-Damon
-wyjdź!
-jak wolisz bracie- drzwi trząsnęły i zostaliśmy sami
-musimy pogadać- zaczęłam
-jeszcze zdążymy…
-Nie, nie zdążymy
-nawet tak nie mów- schował twarz w moich włosach
-wstań, marnujesz cenny czas idiotko, ja już jestem gotowa- usłyszałam głos gdzieś w głębi mojej głowy. Nie no bez jaj!
-z jajami, może nawet zrobimy omlet hmm…
-mogłam się domyślić- wyplatałam się z jego objęć, stając obok. Nie czułam nic, ani bólu, ani zmęczenia, a moje ciało było mi posłuszne, jak ona to zrobiła?.
-jak mówiłam ze pomogę, to pomogę. A teraz otrzep się i wytłumacz temu frajerowi ze musicie już iść i po prostu idź! -Ale, ale ty…
-tak wiem Damon, że to zdaje się być dziwne, ale…
-ale chuj cię to obchodzi
-zamknij się do cholery!
-kto ma się zamknąć Roz? Czy wszystko w porz…
-tak, tak. Posłuchaj mnie uważnie. Ona…
-jaka ona? Mówisz o Elizabeth?
-ja mam imię suko, jestem Lilith- podśpiewała radośnie
-nie czytam ci w myślach do cholery, trzeba się było przedstawić!- przerwałam, zauważając ze Damon patrzy się na mnie dziwnie- to jest skomplikowane, a więc Lilith będzie mnie mogła wspomagać tylko przez około 2 godziny, więc mamy tylko tyle czasu na pomoc Alowi
-dobrze- podniósł się w wampirzym tempie, chwytając moja dłoń- czego potrzebujesz?
-wszystko mam, wy musicie tylko wykopać ciało Alarica- chciałam go pocałować, lecz coś mnie powstrzymało
-zaraz się porzygam!
-co się stało?- spytał zdezorientowany chłopak, gdy się odsunęłam
-ona mówi, że się porzyga, a że jest w moje głowie to nie chcę widzieć jak to zrobi
                                                 ***
Przebrałam się w to. Damon opierał się ze spuszczoną głową o szafkę zaciskając kurczowo palce na jej brzegach
-nie smuć się z mojego powodu- przytuliłam go od tyły
-wszystko jest już przygotowane, a reszta czeka na cmentarzu
-ok.- wśliznęłam dłoń w jego
                                                     ***
Jechaliśmy autem w kierunku cmentarza. Wampir kierował a ja bawiłam się moim wisiorkiem
-Damon?
-tak?
-jaki jest najszybszy sposób śmierci?
-czemu pytasz?- zapytał zaciskając palce na kierownicy
-tak z ciekawości- spuściłam wzrok
-chyba skręcenie karku, ale czemu cie to interesuje- złapał moją dłoń
-Damon czy jakbym cię…
-jakbyś, co?
-nie, już nic- k..wa prawie się wygadałam
-Rozi przysięgam, że nic takiego cie nie spotka
-yhm- tylko na tyle było mnie stać
                                 ***
Gdy tylko stanęliśmy w miejscu gdzie wcześniej był nagrobek Rica, a teraz ogromny dół, wszystko wróciło

                                                   ~~~~*~~~~
-Może i czas na mnie. Lepiej się szykuj, zaraz tam u was będę
-ani mi się waż- wyszłam z mroku
-ach jeszcze tylko zwid mi brakowało przy śmierci
-Damon ja nie jestem halucynacją
                                                     ~~~~*~~~~

-Rozi, ale tyle się zmieniło- objął mnie ramieniem głaszczą kosmyki włosów
-mam ci tyle do powiedzenia, ale najpierw oddajmy cześć Alowi. Za to, co wniósł w nasze życie… i za to, że był jego najlepszym nauczycielem na świecie
-twoje zdrowie- popił whisky
                                                        ~~~~*~~~~
-coś się stało?
-co byś powiedział gdybym ci powiedział, że mogę wrócić na ten świat?
-pomyślałbym nad terapią u psychiatry
                                                          ~~~~*~~~~
-dla ciebie wszystko słońce- pocałowałam go ostatni raz w usta. Wzdrygnął się lekko, ale mnie nie zatrzymał. Znikłam w jego ramionach. Znowu
                                                       ~~~~*~~~~

-Roz wszystko w porządku- spytał szatyn ściskając lekko moja dłoń
-tak, w jak najlepszym- uśmiechnęłam się sama do siebie
                                               ***
no hej wszystkim ;) to tak kolejna notaka... ja może nie będę komentować bo byłabym pewnei nie obiektywna jako pesymistyczna autorka. w sumie takie sobie i powoli zaczynam wkraczaś z nowym gatunkiem. Bardzo dziekuje za komentarzepozdro i czekam na nowe ;)

8 komentarzy:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej szczegółów u mnie dzien-dobry-renesmee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog. Ciekawy rozdział. czekam na następny. Mam nadzieje,że szybko napiszesz. Dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej u mnie: http://dary-aniola-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty blog :D Pisz szybciutko dalej. bardzo mnie ciekawi ta nowa postać, jest trochę przerażająca ale ma fajne teksty a retrospekcje po prostu firmę *,*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog. Szybko pisz nowy rozdział. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z wielką radością informuję, że zostałaś nominowana do Liebster Award na moich blogach. Więcej informacji na http://just-love-me-4ever.bloog.pl/ i http://you-will-be-mine-again.blogspot.com/. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty blog. Niecierpliwie czekam na nowy rozdział. Jestem strasznie ciekawa co dalej. Pisz szybko. Życzę Weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. "...bo twoje patrzałki..." Nie mogłam z tego... Poza tym twój blog jest genialny. Bardzo mi się podoba... Nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń